190. Derby Krakowa na remis.

Derby Krakowa zawsze elektryzują całą piłkarską Polskę. W tym roku nie było inaczej, inny niż zwykle był tylko faworyt spotkania – od niepamiętnych czasów to Cracovię typowano do zwycięstwa w tym meczu, bowiem drużyna Jacka Zielińskiego w ostatnich dziesięciu meczach zdobyła 26 punktów.

Już na początku spotkania wypełniony niemal po brzegi stadion przy ulicy Kałuży zamilkł. W 3. minucie Wisła zadała pierwszy cios, po rzucie rożnym piłkę z najbliższej odległości wpakował do siatki Krzysztof Mączyński. Spotkanie dopiero się rozkręcało. Widać było, że Cracovia – mimo iż dostała szybki i bolesny cios – nie ma zamiaru czekać. Wysoki pressing założony przez piłkarzy Pasów podziałał nawet na tak doświadczonego zawodnika jak Arkadiusz Głowacki – w 12. minucie popełnił on brzemienny w skutki błąd, zbyt lekko podając piłkę do Cierzniaka. Czujny i wysoko ustawiony Mateusz Cetnarski przejął piłkę, minął bramkarza Białej Gwiazdy i ku uciesze trybun wpakował futbolówkę do pustej bramki.

Zawodnicy obu drużyn nie zwalniali tempa gry ani na moment, wszyscy ciężko pracowali o najmniejszy skrawek boiska, na murawie widzieliśmy mnóstwo walki. Do dobrej okazji strzeleckiej doszedł znów Mączyński, ale nie zdołał skierować piłki do bramki. Po jednym z fauli dobrą okazję by dośrokować miał etatowy wykonawca rzutów wolnych w drużynie Pasów – Mateusz Cetnarski. Zrobił to idealnie – posłał piłkę wprost na głowę Jendriszka, ten jednak spudłował w niemal stuprocentowej okazji. W tym momencie Cracovia niesamowicie zdominowała Wisłę – ta była przy piłce tylko przez 30% czasu gry! Chwilę potem Wisła zaczęła się budzić, aktywny pod bramką rywali był przede wszystkim Mączyński i Brożek. Swoją szansę miał również Boguski, gdy w 33. minucie otrzymał doskonałe podanie od Pawła Brożka, padł w polu karnym ale sędzia Jakubik nie zdecydował się (słusznie) na odgwizdanie rzutu karnego. Tymczasem Cracovia postawiła na strzały z dystansu, które wyglądały co prawda bardzo dobrze, ale były niecelne. W samej końcówce pierwszej połowy świetną okazję do strzelenia gola miał Covilo, który mimo kiksu uderzył w słupek bramki strzeżonej przez Cierzniaka.

Druga połowa spotkania zaczęła się zgoła odmiennie. Oba zespoły co prawda nie opadły z sił, ale nie bardzo kwapiły się do zaatakowania bramki rywala. Walka toczyła się głównie w środku pola. Najaktywniejszym zawodnikiem był Boban Jović, który w 68. minucie miał okazję by pokonać Krzysztofa Pilarza, ten jednak fantastycznie obronił strzał Wiślaka. Dość niepewnie w obronie nadal grał Głowacki, który popełniał sporo błędów. W 87. minucie sprokurował groźną sytuację poprzez popełnienie faulu, ale strzał Zjawińskiego z rzutu wolnego wyłapał Cierzniak.

Do końca meczu nie wydarzyło się już nic wartego uwagi, co trochę rozczarowało. Po elektryzującej pierwszej połowie, oczekiwaliśmy bowiem co najmniej takiej samej walki i gry ofensywnej, ale obie drużyny nie zdołały już wydostać się – używając terminologii pięściarskiej – ze zwarcia, w które obie się dostały.

190. Derby Krakowa nie dały odpowiedzi na kultowe pytanie „kto rządzi w Krakowie”. Przynajmniej w rundzie jesiennej.