Od pierwszych minut spotkania to gospodarze mieli sporą przewagę. Nic z niej jednak nie wynikało poza niecelnymi albo blokowanymi strzałami Macieja Rosołka. W 43. minucie to goście niespodziewanie objęli prowadzenie. Przy akacji zakończonej golem Damiana Kądziora kiksowali obaj stoperzy – najpierw Wieteska, który nieudolnie obijał piłkę, a potem Rose, który źle wybijał głową. Tradycji stało się więc zadość i do przerwy Piast prowadził na Łazienkowskiej, choć z przebiegu meczu nie do końca na to zasługiwał.
Po przerwie nadal atakowała Legia, a Piast czekał na jej błędy. W 60. minucie wydawało się, że już nic nie uchroni gości od starty gola, ale po efektownym strzale Pekharta nożycami z kilku metrów, lecz piłka trafiła tylko w poprzeczkę. Minuty mijały, a wynik się nie zmieniał. Legia waliła głową w gliwicki mur. Piast bronił się bardzo skutecznie. Jego obrońcy nie dopuszczali do groźniejszych sytuacji pod bramką Placha.
W 72. minucie meczu Kapustka po dziewięciu miesiącach przerwy pojawił się na boisku, entuzjastycznie witany przez kibiców. Razem z Kapustką na boisko wszedł Muci i już po minucie mógł zostać, bohaterem, ale piłka, która trafiła do niego w polu karnym, odskoczyła mu od nogi. W 78. minucie Legia była o centymetry od wyrównania. Z rzutu rożnego świetnie dośrodkował Josue, ale strzał głową Jędrzejczyka zablokował były legionista Czerwiński. Wynik spotkania, mimo ataków z obu stron, już się nie zmienił. Dzięki wygranej przy Łazienkowskiej Piast nadal liczy się w walce o europejskie puchary. Legia już nie.