Vanja Milinković-Savić jest ciężkim bramkarzem do oceny. Wybroni dwie niemożliwe do wybronienia piłki, ale zaraz potem popełni „wielbłąda”. Podpisanie przez niego kontraktu z Torino dało jasny sygnał włodarzom Lechii – trzeba szukać bramkarza. I znaleźli, dodatkowo ogranego już w naszym kraju, Dusana Kuciaka. Słowak zalicza imponujący powrót do ligi i można pokusić się o stwierdzenie, że to dzięki jego interwencjom Lechia zalicza kolejne domowe zwycięstwo i to pomimo tego, że jego koledzy strzelili 4 bramki.
Bilans Lechii u siebie? 9-1-1. Bilans Cracovii na wyjeździe? 1-6-4. Podopieczni Jacka Zielińskiego na początku roku byli jedyną drużyną, która nie wygrała meczu na obcym stadionie. Udało im się to dopiero na inaugurację wiosny w Chorzowie, ale przyznać trzeba, że udało im się to w dość szczęśliwych okolicznościach. Krakowianie jednak nic z tego sobie nie robili – na Lechię wyszli jak bulteriery, jak wściekłe byki, jak Tommy Lee Jones w „Ściganym”. 0:1 na tablicy wyników po 15 minutach, a sam Ariel Borysiuk w wywiadzie w przerwie mówił, że już wtedy mogło być 0:3 lub 0:4. Za każdym razem (poza akcją bramkową) ujawniała się jednak chyba największa bolączka Pasów – skuteczność. Co z tego, że Krzysztof Piątek w trzecim meczu z rzędu strzelił gola, jeśli tych goli powinien mieć trzy? A że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić wiemy wszyscy – Ariel Borysiuk tuż przed przerwą strzałem z 20 metrów pokonał Grzegorza Sandomierskiego.
Mocna końcówka pierwszej połowy, jeszcze mocniejszy początek drugiej. 40 sekund po wznowieniu gry Grzegorz Kuświk faulowany w polu karnym, „jedenastkę” pewnie na bramkę zamienia Flavio Paixao. 15 minut później do bramki trafia ten pierwszy i z „prawie przegranego meczu” jak to mówili komentatorzy Canal + (przy takiej pierwszej połowie Cracovii to określenie wcale nie było na wyrost!) Lechia wyszła na 3:1. Choć podopieczni Zielińskiego grali znacznie słabiej, tak pojedyncze dobre sytuacje mieli – górą prawie zawsze wychodził jednak Dusan Kuciak. Krzysztof Piątek do 70 minuty robił wszystko, by jego występ pomimo bramki oceniać negatywnie. Czemu tylko do 70 minuty? Czemu tylko prawie zawsze górą wychodził Kuciak? Bo w 70 minucie napastnik Cracovii zdobył swoją drugą bramkę. Marzenia Pasów o remisie rozmyły się jednak 5 minut przed końcem regulaminowego czasu gry, kiedy to naprawdę ładnym i świetnym pod względem technicznym strzałem popisał się… Grzegorz Wojtkowiak. Mecz cudów po całości. Lechiści mogą się po meczu wygodnie rozsiąść w fotelach, bo dzięki temu zwycięstwu z pewnością zakończą kolejkę na pozycji lidera. Cracovii zaś grupa mistrzowska coraz bardziej odjeżdża. Chociaż wiadomo, to jest Ekstraklasa, where amazing happens, ale mając przed sobą spotkania z Jagiellonią i Legią… no nie wygląda to zbyt kolorowo.