Za nami dwie kolejki spotkań rundy wiosennej, w których nastąpiło wiele zwrotów akcji, zaskakujących wyników oraz mocnych trenerskich osobowości. Przy najbardziej charyzmatycznej osobliwości chciałbym się zatrzymać, mowa oczywiście o Ricardo Sa Pinto, trenerze który był związany jako piłkarz później jako szkoleniowiec Sportingu Lizbona.
O trudnym charakterze mówiono już podczas jego przygody trenerskiej w Belgii, gdzie prowadząc Standard Liege dał się poznać jako osoba o specyficznym podejściu do różnych kwestii czy to piłkarskich, czy organizacyjnych. 12 lutego minęło pół roku od jego zatrudnienia w roli trenera stołecznej drużyny. Odciśnięte piętno ręki Portugalczyka mieliśmy zobaczyć po zimowym ładowaniu akumulatorów podczas pozostałej części sezonu, formę szlifowano w miejscu niezwykle malowniczym, bo w portugalskiej Troi – ośrodku Jose Mourinho. Po przepracowanych dwóch zgrupowaniach mieliśmy otrzymać odpowiedź czego możemy oczekiwać po zespole z Warszawy. Po dołączeniu do drużyny trójki nowych zawodników z kraju pochodzenia szkoleniowca stołecznych, w tym jednego uważanego za wielki talent portugalskiego futbolu, można było oczekiwać ruszenia z przysłowiowego kopyta. Tymczasem po dwóch spotkaniach możemy odczuć pewien zawód. O ile mecz z Wisłą Płock i wygrana nie spowodowała lawinowej krytyki, to ostatnie przegrane spotkanie z Cracovią spowodowało wlanie łyżki dziegciu. Najbardziej oberwało się trenerowi za nie podanie dłoni Michałowi Probierzowi, spora krytyka spotkała go też w związku z nie wystawianiem Carlitosa na drugą połowę meczu, gdy wynik był bardzo niekorzystny oraz brak przynajmniej na ławce rezerwowych Michała Kucharczyka.
Ja bym jednak z falą krytyki poczekał przynajmniej do końca sezonu zasadniczego, nie raz bywało tak, że drużyny łapały świeżość oraz zgranie po 3-4 kolejce, co prawda przed Legią arcyważny mecz z Lechem i strata jakichkolwiek punktów mogłaby zaszkodzić, o tyle uważam, że wszystko jest jeszcze do zrealizowania i nie ma co zawczasu rozdzierać szat. Sa Pinto na pewno jest wybuchową jak i niełatwą osobą do kontrolowania, ale uważam, że z osądami odnośnie konferencji prasowych jak i pomeczowych zachowań bym się wstrzymał. Rozliczenie dotychczasowej pracy i pełna weryfikacja nastąpi po sezonie, w momencie kiedy Legia będzie grała o fazę grupową europejskich pucharów.