jaga

Zub punktuje z Jagiellonią

W drugim sobotnim spotkaniu 29. kolejki T- Mobile Ekstraklasy Jagiellonia przyjechała do Bełchatowa aby pokonać pogrążonego w kryzysie GKS. Jednak podobnie jak w pierwszym meczu tych zespołów w tym sezonie Ekstraklasy Brunatni sprawdzili niespodziankę i po serii porażek w końcu zdobyli punkty.

Od początku spotkania odważnie zaczęli atakować goście z Białegostoku. Już w 3. minucie mocno na bramkę Treli uderzył Tymiński, ale bramkarz wybił piłkę na rzut rożny. Gospodarze dopiero w 17. minucie podopieczni Marka Zuba zagrozili bramce Jagiellonii. Z rzutu wolnego mocno uderzył Szymański, a Drągowski dopiero na raty wybronił strzał pomocnika gospodarzy. Już trzy minuty później ponownie białostoczan uratował Dragowski, broniąc strzał Olszara. Wtedy na chwilę obudzili się Żółto-Czerwoni, kiedy po dośrodkowaniu Mackiewicza Sawicki uderza wprost w bramkarza.

Po tej sytuacji na boisku nie oglądaliśmy wielu ciekawych sytuacji. Dopiero pod koniec spotkania piłkarze obydwu drużyn stworzyli sobie kilka okazji. W 38. minucie Mackiewicz minął dwóch rywali, wjechał z piłką w pole karne, ale jego podanie nie dotarło do żadnego z partnerów. Cztery minuty później Jagiellonia miała swoją najlepszą sytuację. Tymiński dośrodkował w pole karne, a tam Sebastian Madera strzałem głową uderzył w poprzeczkę. Po tej akcji piłka momentalnie wraca pod pole karne Jagiellonii, gdzie Michał Mak z najbliższej odległości trafił prosto w Bartosza Drągowskiego.

W pierwszej połowie nie oglądaliśmy fenomenalnego widowiska. Chociaż obie drużyny stworzyły sobie sytuacje to podczas meczu można było zrobić wiele pożytecznych czynności. Jagiellonia była faworytem tego meczu, ale w pierwszej połowie na boisku nie widać było przewagi białostoczan.

Jeżeli mogliśmy narzekać na pierwszą połowę to o drugiej można było nic nie pisać, bo piłkarze przeszli obok meczu. Na początku spotkania Karol Mackiewicz przeprowadził piękną akcję lewym skrzydłem, zagrał piłkę w pole karne, ale tam Sawicki zamiast w bramkę uderzył nad poprzeczką i nie zmusił do interwencji bramkarza GKS.

Po tej sytuacji piłkarze obu drużyn postanowili zrobić sobie przerwę. Przez blisko pół godziny nie odnotowaliśmy ani jednej dogodnej sytuacji i oglądając ten mecz równie dobrze mogliśmy wyjść do sklepu lub na spacer z psem. W 72. minucie podopieczni Michała Probierza na chwilę obudzili się, ale Tymiński nie do końca zrozumiał intencję Przemysława Frankowskiego i od bramki zaczęli gospodarze.

Zawodnicy na dobre obudzili się pod koniec meczu, kiedy Tuszyński powinien strzelić bramkę, ale zbyt długo przetrzymywał piłkę i bramkarz wybił piłkę na rzut rożny. Już w doliczonym czasie gry do głosu doszli gospodarze , gdzie najpierw groźne dośrodkowanie wybili obrońcy Jagi, a w następnej akcji Bartosz Drągowski na raty wybił strzał Michała Maka.

Chociaż spotkanie nie obfitowało w wielkie emocje to powody do radości ma drużyna z Bełchatowa. Po fatalnej serii porażek GKS w końcu zdobył jakieś punkty i mało istotny jest w tym momencie poziom tego spotkania. Natomiast Jagiellonia zagrała słabe spotkanie i w takim stylu nie ma szans na zdobycie mistrzostwa Polski, nie mówiąc już o europejskich pucharach.