Dzisiejsze spotkanie w Białymstoku było znakomitą okazją do rewanżu Jagiellonii za ostatnią wysoką porażkę z Ruchem w Chorzowie. Podopieczni Michała Probierza wykorzystali tę sytuację i jednocześnie dzięki zwycięstwu pobili swój rekord punktowy w rozgrywkach Ekstraklasy.
Przed rozpoczęciem spotkania Michał Probierz jak zwykle nieco namieszał w składzie swojej drużyny. Za Popkhadze, który ma jakieś problemy ze stawami wyszedł Jonatan Straus, w ataku za Tuszyńskiego zagrał Jan Pawłowski, a do podstawowego składu kosztem Sawickiego wrócił Przemysław Frankowski. Z kolei Waldemar Fornalik nie zaskoczył i w porównaniu do pojedynku z Legią w Chorzowie zamiast na Gigołajewa postawił na Visnakovsa.
Pierwsze minuty spotkania należały do gości. Piłkarze trenera Fornalika przejęli inicjatywę i już w 6. minucie mogli objąć prowadzenie po strzale Visnakovsa, którego dobrze obsłużył podaniem Grzegorz Kuświk. Strzał napastnik chorzowian obronił Bartek Drągowski i od tej pory przewagę mieli już tylko gospodarze. Najpierw w 7. minucie strzał Tymińskiego obronił Putnocky, a trzy minuty później Pazdan po dośrodkowaniu z rzutu rożnego trafił wprost w Putnocky’ego. Warto odnotować, że w tej sytuacji Jagiellonii należał się ewidentny rzut karny, po faulu Helika na Pawłowskim.
Na kolejne okazje czekaliśmy do 26. minuty, ale w końcu oglądaliśmy bramkę. Najpierw płasko z dystansu uderzał Jan Pawłowski, a w następnej akcji Mackiewicz popędził lewym skrzydłem, zagrał mocną piłkę do Frankowskiego, a ten z trudem umieścił piłkę w siatce. Goście z Chorzowa dopiero w 40. minucie poważnie zagrozili bramce Drągowskiego. Najpierw z rzutu wolnego uderzał Starzyński, ale bramkarz Jagi wybił piłkę, a w ostatniej minucie meczu Kuświk umieścił piłkę w siatce, ale w momencie podania był na pozycji spalonej. Chociaż obie drużyny nie rozgrywały wielkiego spotkania, to przeważający goście strzelili bramkę i zasłużenie schodzili na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem.
Drugą połowę ambitnie rozpoczęli goście, którzy natchnieni w przerwie przez trenera chcieli od razu odrobić stratę bramkową. Jednak w akcjach Ruchu brakowało konkretów i żadna sytuacja nie była na tyle klarowna, aby pokonać Drągowskiego. Natomiast gospodarze wyczekali przeciwnika i w 66. minucie wprowadzony niedawno Tuszyński wykorzystał świetne prostopadłe podanie od Pawłowskiego i podwyższył wynik meczu.
Już w następnej akcji Ruch powinien zdobyć kontaktową bramkę, ale nieźle grający dziś Visnakovs w sytuacji sam na sam z bramkarzem Jagi przeniósł piłkę wysoko nad poprzeczką. W 75. minucie piłkę w polu karnym Jagi odzyskał Konczkowski, posłał dośrodkowanie w pole karne Jagi, ale tam Madera pewnie wybił piłkę poza boisko. Obrońca Żółto-Czerwonych miał również okazję do strzelenia bramki, ale nie wykorzystał dośrodkowania z rzutu rożnego i kolejny już mecz zaliczył bez bramki na swoim koncie.
W ostatnich minutach spotkania swoje okazje mieli zarówno Patryk Tuszyński jak i Michał Efir, ale napastnik Jagi przegrał pojedynek biegowy z Helikiem, a chorzowianin z samym sobą, bo jego uderzenie było zbyt słabe aby pokonać Drągowskiego. Ostatecznie bramka strzelona przez Tuszyńskiego w 68. minucie meczu ustaliła wynik tego spotkania. Jagiellonia praktycznie nie dała żadnych szans przeciwnikowi i z klasą godną trzeciej drużyny Ekstraklasy pokonała Ruch Chorzów. Dzisiejsze zwycięstwo dało białostoczanom 49 punktów po 30. ligowych kolejkach co jest rekordem w historii występów Jagiellonii w najwyższej fazie rozgrywkowej.