Kolejne zwolnienia w ekstraklasie
W dniu dzisiejszym na progu nowego sezonu 2015/2016 chcę podzielić się z Państwem spostrzeżeniami na temat karuzeli, jaka kręci się od lat na naszym piłkarskim podwórku. Karuzela
ta mimo wszystko jest obiektem pożądania każdego młodego trenera, bo spaść z niej nie spadniesz, co najwyżej zmienisz ławkę.
W sezonie 2014/2015 przetasowania nastąpiły w aż dwuunastu na szesnaście zespołów w najwyższej klasie rozgrywkowej, z czego w pięciu jeszcze przed sezonem. Ponadto w Gdańsku, Szczecinie i Bełchatowie zmieniano szkoleniowców aż dwukrotnie. Działaczy Lechii mogę zrozumieć, gdyż po dziecinnym zachowaniu Ricardo Moniza zatrudnili bliżej nieznanego nam Quim Machado, co niewątpliwie okazało się błędem. Trenera zwolniono.
Aby kolejny raz błędu nie popełniać działacze powierzyli drużynę asystentowi Portugalczyka Thomasowi Uthonowi, by móc na spokojnie dograć szczegóły umowy z Jerzym Brzęczkiem. Jestem przekonany, że gdyby nie te zawirowania to właśnie klub znad morza oglądalibyśmy w eliminacjach Ligii Europy.
W Szczecinie z kolei, zgodnie z zasadą „jesteś tak dobry jak Twój ostatni mecz” zwolniono Dariusza Wdowczyka po przegranym 0:5 w meczu z Wisłą Kraków. Schedę po Wdowczyku objął Jan Kocian. Trener, który w Chorzowie został zwolniony i zastąpiony, bagatela 16 dni wcześniej, przez byłego selekcjonera kadry Waldemara Fornalika. Kto myśli, że to już koniec jest w grubym błędzie. Jan Kocian, po nieudanym początku rundy wiosennej, został zdymisjonowany na rzecz Czesława Michniewicza. Myślę, że każdy się ze mną zgodzi, iż przy takiej rotacji szkoleniowców klub nie ma czego szukać w grupie mistrzowskiej – pokazali to dobitnie Portowcy, nie wygrywając żadnego meczu w fazie play off. Grupa Azoty, która jest głównym sponsorem Pogoni, ma zdecydowanie większe aspiracje.
Na deser zostawiłem sobie klub z województwa łódzkiego. To co zafundowali nam prezesi GKS Bełchatów oraz trener Kamil Kiereś wołało o pomstę do nieba. Płakałem i śmiałem się jednocześnie. Zarówno z zarządu, który wpadał na genialne pomysły np. nowy – stary trener, jak i z przykrością to mówiąc, z postaci samego trenera, który według mojej opinii okazał brak szacunku, nie tyle do zawodu coacha, a do siebie samego. Bo jak można określić sytuację, kiedy po kilku słabszych meczach trener zostaje zamieniony a na jego miejsce zatrudnia się prowadzącego już wcześniej klub Marka Zuba, by znów po dwóch miesiącach zatrudnić Kamila Kieresia. Dodam tylko, iż po sezonie Pan Kamil Kiereś ponownie opuścił zespół.
Dla równowagi spójrzmy na drużyny, które zachowały się zgoła odmiennie, czyli Legia, Jagiellonia, Śląsk i Górnik Łęczna. Każda z nich prezentowała określony styl i jakość, gdzie od razu widać było rękę ich szkoleniowców. W chwili obecnej kluby te mają najdłuższe staże wśród trenerów Ekstraklasy. Szczególne słowa uznania należą się zespołowi z Lubelszczyzny. Klub ten wytrzymał presję ze strony kibiców, mediów i zaufał trenerowi Szatałowowi, mimo trudnej sytuacji w tabeli. Ku radości kibiców Górnik Łęczna utrzymał się potwierdzając tym samym dobrą decyzję zarządu.
Reasumując – tylko trzy z czterech klubów, które nie zmieniły trenera, zagrało w grupie mistrzowskiej. Na finiszu rozgrywek zajęły miejsca gwarantujące start w eliminacjach Ligi Europy.
To mówi samo za siebie. Apeluję do dyrektorów, prezesów, właścicieli: futbol jest grą zespołową,
w której każdy element musi się dotrzeć, a na to potrzeba czasu znacznie dłuższego niż miesiąc, dwa, czy dziesięć. Dajmy tym ludziom popracować. Po pierwsze dwa razy zastanówmy się czy kogoś zwolnić. Po drugie, niech te ruchy będą przemyślane, z wizją. I po trzecie nie zamieniajmy siekierki
na kijek.
Mam nadzieję, że w nadchodzącym sezonie nastąpi mniej roszad, pomimo co dzień nowych głosów nawołujących do kolejnych i kolejnych zwolnień. Poczekamy zobaczymy.