Poniedziałki z Ekstraklasą przyzwyczaiły nas do nudy i spotkań w których pada mało goli, o ile takie w ogóle padają. Tymczasem spotkanie Podbeskidzia z Pogonią zaskoczyło wszystkich, ciężko opisać to co się działo w poniedziałkowy wieczór w Bielsku. Dwubramkowe prowadzenie Pogoni do przerwy i fatalna gra gospodarzy nie zwiastowały wielkiego widowiska po przerwie. Ale niespodziewanie TSP przeprowadziło szybką remontadę na Pogoni, ale Pogoń dała radę się podnieść i dzięki Patrykowi Małeckiemu zdobyła trzy punkty w tym niezwykłym spotkaniu.
Już w pierwszych minutach spotkania po dośrodkowaniu w pole karne, zamykający akcję na dalszym słupku Lewandowski z ostrego kąta strzelił prosto w Zubasa. Można zaryzykować stwierdzenie, że to Pogoń przez pierwsze minuty sprawiała lepsze wrażenie i groźniej naciskała rywala. W 7. min. goście byli blisko dobrej okazji Zwoliński dostał podanie na wolne pole, starał się dośrodkować wzdłuż pola karnego, lecz jeden z obrońców Podbeskidzia przeszkodził mu w tym. W 10. min. Podbeskidzie odpowiedziało swoją akcją, Szczepaniak oddał strzał, jednak futbolówka nieznacznie minęła bramkę Kudły. Pierwszy kwadrans upłynął pod znakiem rwanej gry, najpierw forsowała Pogoń, potem próbowali gospodarze, ale brakowało jakiś klarownych okazji. W 17. min. piłkarze ze Szczecina doskonale wykorzystali stały fragment gry. Murawski bardzo precyzyjnie dośrodkował piłkę na dalszy słupek, a Jarosław Fojut najwyżej wyskoczył w polu karnym i uderzył obok bezradnego Zubasa! Zaledwie minutę potem mogło być już dwa, wszystko przez błąd Kolcaka. Piłkę przejął Lewandowski, złamał akcję na lewą nogę, ale uderzył słabo i obok słupka.
W odpowiedzi ponownie pokazał się Szczepaniak, Deja dorzucił z rzutu rożnego, w polu karnym było lekkie zamieszanie, po którym potężnie z pięciu metrów strzelał właśnie Szczepaniak, ale niestety nad poprzeczką. W 24. min. było bardzo blisko drugiego gola dla Pogoni. Małecki przeprowadził indywidualną akcję, po czym oddał techniczny strzał z dwudziestu metrów i piłka trafiła w poprzeczkę! Pogoń niedługo jednak czekała na kolejne trafienie, a ułatwił im to Emiljus Zubas. Bramkarz Podbeskidzia wybił piłkę wprost pod nogi Rafała Murawskiego. Ten oddał płaski strzał zza pola karnego i nie dał szans Zubasowi. Podbeskidzie grało jak bez wiary. Pogoń spokojnie rozgrywała piłkę, a gospodarze nie mieli żadnych argumentów. W 43. min. dynamiczna akcję środkiem przeprowadził Szczepaniak, ale zawodnik gospodarzy łatwo zatrzymany dwadzieścia metrów przed bramką Kudły. Podbeskidzie było całkiem bezradne, nie było widać perspektyw by w jakiś sposób mogli zagrozić Portowcom.
Tuż po przerwie długo holował piłkę Frączczak. Wreszcie zdecydował się na płaski strzał zza „szesnastki”, ale niestety nie trafił w bramkę. Niespodziewanie Podbeskidzie odpowiedziało w kapitalny sposób. Deja zagrał na skrzydło do Kwame, ten wbiegł w pole karne i wycofał piłkę do Damiana Chmiela, który mocnym strzałem nie dał szans Kudle! Podbeskidzie po tym trafieniu „siadło” na rywala i już po chwili Szczepaniak uderzył zza pola karnego, ale dobrze spisał się w bramce Kudła. Minęła kolejna sekunda i gospodarzy po raz kolejny doprowadzili fanów Pogoni do zawału. Nowak strzelił tuż obok słupka z około trzynastu metrów. W 55. min. Podbeskidzie jednak udokumentowało swoją przewagę po przerwie. Janič dośrodkował z rzutu rożnego na dalszy słupek, a Mateusz Szczepaniak popisał się celnym strzałem głową. Piłka wpadła do siatki między nogami Kudły.
To niebywałe co się stało z zespołem Pogoni po stracie pierwszego gola. Mecz był pod kontrolą i wszystko się nagle pozmieniało. Zespół Michniewicza zdołał jednak się zebrać i odpowiedzieć w najlepszy sposób jaki się dało – trzecim trafieniem! Po dobrze rozegranym aucie przez gości, w zamieszaniu w polu karnym, Adu odbił piłkę prosto pod nogi Patryka Małeckiego, który uderzył z kilku metrów nie do obrony. W 70 min. ruszył bardzo dobry dobry kontratak Pogoni. Nunes przebiegł kilkadziesiąt metrów i oddał strzał zza pola karnego. Zubas zdołał skutecznie interweniować, choć utrudniło mu obronę podbicie futbolówki przez Jarocha. Od tego momentu tempo nieco spadło i gra się uspokoiła. Pogoni już tak nie zależało, bardziej skupiali się na grze obronnej i obronie korzystnego wyniku, z kolei gospodarze próbowali stworzyć tę jedną okazję, która dałaby im remis. Dobra okazja natrafiła się w 83. min. Dobrą wrzutką popisał się Janič. Najwyżej w polu karnym wyskoczył Demjan, ale główkował nad bramką i przede wszystkim faulował w tej sytuacji. W odpowiedzi Pogoń mogła dobić rywala. Danielak zagrał ostro wzdłuż pola karnego, ale ani Zwoliński, ani Akahoshi nie zdołali wepchnąć piłki do siatki. Finalnie Pogoni udało się dowieźć to zwycięstwo do końca, a Podbeskidzie może czuć lekki niedosyt.