2 rannych, ale 0 zabitych. Status quo utrzymany, Wisła i Pogoń wciąż są niepokonane. Krakowianie znów nie potrafili dowieźć prowadzenia do końca. Czy ten mecz będzie gwoździem do trumny Kazimierza Moskala?
W prasie głośno było o tym, jakoby Kazimierz Moskal dostał w Myślenicach ultimatum – albo wygra z Pogonią, albo będzie mógł pakować walizki. Ile w tym prawdy nie wiadomo, ale dzisiaj w Szczecinie mogliśmy zobaczyć dość znany scenariusz – niezła gra Wisły, objęcie prowadzenia, później chwilowy brak koncentracji, który skutkuje odrobieniem strat przez rywala.
Do 18. minuty nie wydarzyło się nic godnego wzmianki. Równie dobrze moglibyśmy streścić treść reklam na bandach wokół murawy. Wtedy jednak Guerrier został sfaulowany w polu karnym przez Murawskiego i sędzia odgwizdał rzut karny, który pewnie na bramkę zamienił Crivellaro. Podcięła ona zdecydowanie skrzydła ‚Portowcom’, którzy nie potrafili wymienić trzech podań. Nieporadność gospodarzy próbowała wykorzystać Wisła, która w pierwszej połowie miała jeszcze dwie dobre sytuacje.
Trener Andrzej Strejlau wspomniał, że Czesław Michniewicz zawsze słynął z dobrych rozmów motywacyjnych. Nie wiemy, co dokładnie powiedział swoim podopiecznym w przerwie, ale podziałało. Wiślacy zostali zepchnięci do defensywy, a ‚Portowcy’ z minuty na minutę nabierali wiatru w żagle. Krakowianie co jakiś czas odpowiadali groźnie wyglądającymi kontrami, jednak nie przynosiły one efektów. Od 65. minuty, gospodarze musieli sobie radzić bez… trenera Michniewicza, który został wysłany na trybuny za krytykowanie decyzji sędziego. 15 minut później dopięli jednak swego – Łukasz Burliga sfaulował w polu karnym Przybeckiego, sędzia odgwizdał drugą w tym meczu ‚jedenastkę’, którą wykorzystał Frączczak. Po tym trafieniu w końcu obudziła się Wisła, która wyszła z głębokiej defensywy, ale strzelić bramki już im się nie udało. Pogoń i Wisła wciąż niezwyciężone, ale pytanie, kto jest bardziej zadowolony z tego remisu.