Mecz rozpoczął się od trzęsienia ziemi. Najpierw z wolnego strzelił Plizga, piłka odbiła się od słupka, potem pechowo od Rodicia i niecieczanie wyszli na prowadzenie już po 5 minutach gry. 360 sekund później ofensywne zapędy Sebastiana Nowaka zostały przerwane przez Nowaka z Górnika, który zagrał do Świerczoka, a ten wpakował piłkę do pustej siatki. 10 minut, dwie bramki, jedna bardziej kuriozalna od drugiej – to było mocne.
Niestety, mecz ten nie ułożył się tak jak filmy Hitchcocka – zamiast coraz to ciekawszego spotkania mieliśmy ‚ekstraklasowy mecz walki’. Niedokładność goniła niedokładność, składne akcje mogliśmy policzyć na palcach jednej ręki. Końcówka pierwszej połowy to już gra na stojąco.
W drugiej połowie oba zespoły grały żywiej, co wcale nie znaczy lepiej i przyjemniej dla oka. ‚Większych’ emocji doczekaliśmy się dopiero pod koniec meczu – najpierw Sebastian Nowak zatrzymał Grzegorza Piesio, potem Drozdowicz z kilku metrów strzelił nad poprzeczką, a na sam koniec Świerczok stanął przed pustą bramką, ale zamiast strzelać zaczął się zastanawiać nad sensem swej egzystencji, dzięki czemu obrońcy zdążyli z powrotem.
Mecz ten dobrze podsumował Wojtek Jagoda: ‚jeżeli miała być to herbata, to była ona z dziesiątego parzenia’. Bardzo dobry początek, ale następne 80 minut… do zapomnienia.