Jeżeli wychodzić z kryzysu to zwycięstwami z najlepszymi drużynami. Taką mowę motywacyjną musiał wygłosić Michał Probierz, bo „Jaga” mimo średniej gry pokonała najlepszą na wyjazdach Koronę.
Na sobotnie spotkanie w Białymstoku z niepokojem oczekiwano od dwóch tygodni. Drużyna Michała Probierza nie potrafiła odnieść zwycięstwa na własnym boisku od trzech ostatnich meczów, a do stolicy Podlasia przyjeżdżała Korona Kielce- najlepiej punktująca drużyna w Ekstraklasie. Fani żółto-czerwonych niecierpliwie oczekiwali potwierdzenia słów trenera Probierza: ” Za dwa tygodnie ta drużyna będzie miała inne oblicze”.
Piłkarze „Jagi” na żółto-czerwone derby szykowali się od dwóch tygodni. Wiedząc, że podopieczni Marcina Brosza grają głównie z kontrataku, przygotowywali różne warianty gry w ataku pozycyjnym, a Probierz od pierwszej minuty wystawił większość piłkarzy, których miał na co dzień na treningach zespołu.
I od początku spotkania gospodarze zaskoczyli wszystkich zgromadzonych na stadionie przy ulicy Słonecznej. Już od 7. minuty świetną akcją popisali się Tomasik, Vassiljev i Cernych. Pierwszy wykonał rzut z autu, drugi doszedł do podania i odegrał piłkę do Cernycha, a Litwin z dziecinną łatwością minął przeciwnika i umieścił futbolówkę w siatce. Brak wyjazdu na zgrupowanie reprezentacji, pierwsza bramka w barwach Jagiellonii i w końcu dobra gra. Fani Jagiellonii zgotowali mu owację na stojąco, kiedy w 61. minucie zmienił go Karol Świderski.
Druga połowa to bardzo dobra gra białostoczan. Wspomniany już Fiodor Cernych wraz z Karolem Mackiewiczem często wykorzystywali wolne przestrzenie na połowie rywala i tworzyli groźne sytuacje pod bramką Mackiewicza. Litwin tylko minimalnie chybił po dośrodkowaniu lewego skrzydłowego, a ten, sam dwukrotnie sprawdził dyspozycję Zbigniewa Małkowskiego.
W całym spotkaniu trudno było znaleźć groźne akcje gości z Kielc. W 71. minucie po głupim faulu Świderskiego, rzut wolny wykonywał Sierpina i piłka po jego strzale minimalnie minęła bramkę Drągowskiego. Jeśli w tamtym momencie serca białostockich kibiców zadrżały, to w kolejnych dwudziestu minutach biły mocniej tylko z powodu korzystnego wyniku i wyczekiwania na pierwsze od 20 września zwycięstwo.
W 67. minucie spotkania jedyną okazję w słabej drugiej połowie stworzyli sobie gospodarze. Z rzutu wolnego w pole karne dośrodkował Karol Mackiewicz, a niepilnowany Sebastian Madera niefortunnie uderzył piłkę kolanem. Mimo słabej gry zwycięsko z sobotniego pojedynku wyszła Jagiellonia. Szybko strzelona bramka ustawiła ten mecz, a piłkarze Jagiellonii mogą odetchnąć. Wygrana z niepokonaną do tej pory Koroną powinna uspokoić nerwy piłkarzy oraz kibiców, a kolejne tygodnie powinny przynieść następne zwycięstwa.