Ruch Chorzów pokonał 2:1 Koronę Kielce. Bramki zdobywali: Iwański, Stępiński oraz Pawłowski.
Za nami bardzo ciekawe spotkanie w Chorzowie. Spotkały się ze sobą dwie drużyny plasujące się górnej części tabeli, które wiele osób skazywało na „pożarcie” przed rozpoczęciem sezonu. Oba zespoły jednak dzielnie się spisują. Trenerzy Fornalik oraz Brosz wykonują świetną pracę i efekty tego można było zobaczyć na boisku. Ruch jak i Korona potwierdziły, że ich aktualne pozycje w tabeli nie są dziełem przypadku. Kluby bez większych gwiazd (ewentualnie ze wschodzącymi: Lipski, Cebula bądź wychodzącymi z cienia swojego talentu: Stępiński) stworzyły widowisko większe niż nie jeden hit ekstraklasy.
Pierwsza połowa słaba, ale druga zdecydowanie lepsza i zrekompensowała wszystkim oglądającym pierwsze 45 minut. Początek może troszeczkę niemrawy, obie drużyny „badały” się nawzajem. Padło kilka niecelnych strzałów. W 19 minucie Korona mogła zdobyć bramkę po błędzie Surmy, Aankour dobiegł do piłki i uderzył, ale niestety wysoko nad bramką. Był to pierwszy błąd w meczu defensywy gospodarzy, W kolejnych minutach spotkania zaczęła rozkręcać się prawa strona „Niebieskich”. Duet Konczkowski-Mazek stwarzał wiele zagrożenia pod bramką Małkowskiego, który bardzo dobrze prezentował się w dzisiejszym spotkaniu. Ładną interwencją popisał się przy główce Cichockiego. Kiedy już wydawało się, że wynikiem 0:0 zakończy się pierwsza część gry padła bramka dla gospodarzy. Z pierwszego gola w nowych barwach mógł cieszyć się Iwański, który uderzył ile siły w nodze i golkiper gości mógł tylko wyjąć piłkę z siatki.
Druga połowa rozpoczęła się znakomicie dla gości. Ładnie ‚poklepali” Gabovs z Pawłowski i pomimo, że szczęscia trochę dopisało temu drugiemu to umieścił koniec końców piłkę w siatce. Radość gości nie trwała jednak zbyt długo. Upłynęło ledwie 5 minut, a „Niebiescy”stworzyli dwie dogodne sytuacje, a konkretnie ich bohaterem był Stępiński. Pierwszą zmarnował, ale przy dośrodkowaniu z rzutu rożnego Lipskiego idealnie uderzył głową i mógł cieszyć się z kolejnej – już 10 bramki w tym sezonie. Do samego końca spotkania drużyny szły cios za cios. Znakomitą okazję miał Sierpina po ładnej akcji gości, ale Konczkowski stanął na wysokości zadania i uchronił swoją drużynę przed utratą bramki. W dalszym ciągu gospodarze atakowali prawy skrzydłem. Ciągle aktywni byli Lipski i Stępiński, ale bramki już nie udało im się zdobyć. Goście usilnie starali się wyrównać tego spotkania. W 86 minucie Pawłowski był bliski zdobycia bramki, ale Konczkowski po raz kolejny uratował swój zespół przed utratą bramki i dzięki temu jego drużyna mogła cieszyć się z 3 punktów.
Ruch moim zdaniem wygrał zasłużenie. Bardzo solidnie prezentował się w ofensywie. Stępiński jak zwykle zagrał na swoim poziomie, ale najlepszym aktorem tego widowiska był Konczkowski. W defensywie bezbłędny, w ofensywie bardzo aktywny. Zaprezentował się jak Piszczek w niejednym spotkaniu. Kto wie może ten zawodnik otrzyma wkrótce szansę debiutu w reprezentacji. Po stronie gości na brawa zasłużył Pawłowski, który powoli wraca do swojej dobrej dyspozycji. Nieco niepokojąca zaczyna być dyspozycja Kielczan w końcówce tego roku. Ledwie 3 punkty w 5 meczach dają powody do zmartwień.