statystyki

Cracovia na fali, Podbeskidzie znokautowane

Nie porywający, ale za to obfitujący w bramki mecz w Krakowie. Po wygranych w poprzedniej kolejce derbach, Cracovia nie spuszcza z tonu i skutecznie pnie się w górę pewnie i zasłużenie pokonując dziś Podbeskidzie, które zagrało dziś nieporównywalnie słabsze zawody niż ostatnio w starciu z Legią.

Gospodarze prowadzili grę od momentu wejścia na boisko, co już w 9. minucie udokumentował bramką z pierwszej piłki Deniss Rakels. Dorwanie futbolówki ułatwili mu szybko przemieszczający się prawą stroną Deleu, który skutecznie podał do Cetnarskiego. Ten z kolei idealnie obsłużył podaniem strzelca pierwszego gola. Obrona gości zresztą nieszczególnie utrudniała przeprowadzenie całej akcji.

Do końca pierwszej połowy obraz gry rysował się raczej niezmiennie: Podbeskidzie cofnięte, z problemami z przedostaniem się na połowę rywala, oczekujące na okazje do kontry i na stałe fragmenty gry. Do tego piłki wrzucane na Roberta Demjana padające łupem obrońców rywala. Cracovia szybkie odbiory, sprytne podejścia pod pole karne Górali, zagrania za plecy zawodników Podolińskiego. Po zdobyciu gola nieśpieszny atak pozycyjny. Optyczna i faktyczna przewaga gospodarzy. Wprawdzie w 27. minucie przed doskonałą okazją stanął Mateusz Szczepaniak, ale źle trafił w piłkę.

Naciski podopiecznych trenera Zielińskiego opłaciły się. W 33. minucie po szybko przeprowadzonej akcji Emiljus Zubas został zmuszony do interwencji przy strzale Cetnarskiego. Tym samym opuścił bramkę, w którą piłkę wpakował niepilnowany Erik Jendrisek.

Mimo nieudolności TSP, w 40. minucie udało się gościom przywrócić na moment nadzieję swoim kibicom. Kontaktowego gola zdobył Mateusz Szczepaniak, który przy asyście Adama Mójty zdołał uderzyć dość trudną piłkę głową i mimo iż strzał nie był szczególnie mocny, pokonał Sandomierskiego.

Druga połowa przez jakiś czas wydawała się bardziej wyrównana, Górale próbowali przycisnąć podmęczonych rywali, jednak Mateusz Możdżeń strzelał najpierw za słabo i prosto w bramkarza, potem z dystansu nad bramką, by ostatecznie w duecie z Demjanem stracić piłkę na rzecz Rymaniaka. 55. minuta to kolejna próba Szczepaniaka głową – tym razem doskonała interwencja golkipera Cracovii nie pozwoliła na realizację zamiarów bielskiego pomocnika.

Kilkanaście kolejnych minut nie mogło niczym zachwycić z żadnej strony. Piłka wędrowała spokojnie od jednych do drugich w środkowej strefie boiska, zero ciekawych akcji, zero zagrożeń pod bramkami. Dopiero w 75. minucie, gdy po rzucie rożnym piłkarze z Bielska przysnęli, Samotny rajd z piłką odbył Wojcicki. Jednak w sytuacji sam na sam z Zubasem nie zdecydował się na strzał, podał za to idealnie do Rakelsa, który po raz kolejny pokonał reprezentanta Litwy. Po tym trafieniu Górale jakby stracili nadzieję na odwrócenie losów spotkania, Cracovia grała zaś jeszcze spokojniej. Pod bramką Zubasa zakotłowało się w 87. minucie gdy strzelać próbowali kolejno Budziński i Jendrisek, a czego wówczas nie dokonali, udało się Budzińskiemu w przedostatniej minucie regulaminowego czasu gry. Spod linii końcowej Kapustka podał piłkę do środka, gdzie Wójcicki przekazał ją Budzińskiemu. Ten dobił bielszczan zdobywając gola na 4:1.

Tym samym Cracovia umacnia swoją pozycję w górnej części tabeli, a Podbeskidzie przerywa długą serię bez przegranej na wyjeździe. Może czas wygrać u siebie? Najbliższa okazja w sobotę w meczu z Ruchem Chorzów.