Miała być Pogoń. I będzie, ale tylko przez małe „p” – pogoń za utrzymaniem ekstraklasy w Bielsku. Na początek rundy finałowej przy Rychlińskiego powtórka z rozrywki, czyli tak jak w 30.kolejce – starcie Podbeskidzia z Termaliką.
Jeśli sportowa złość i poziom rozczarowania mają się przełożyć na boisko, Górale powinni roznieść Słonie na strzępy w kilka chwil. Choć bielszczanom co sezon przychodzi bić się o ligowe być albo nie być, nigdy nie towarzyszyło temu aż tyle emocji. A że zespół swój trener Podoliński poukładał całkiem przyzwoicie, atmosfera wokół klubu i na trybunach coraz lepsza, w dodatku trzy ostatnie mecze zagrane na zero z tyłu, nikt nie wyobraża sobie, że teraz drużyna ma zamiar usiąść i płakać. Górale mają sporo do udowodnienia by zamknąć usta wszystkim miłośnikom wyliczanek typu „entliczek, pentliczek, biało-zielony stoliczek”.
Skład zwycięzców sprzed tygodnia musi ulec korekcie, choćby z powodu wymuszonej kartkami nieobecności obrońcy, Wieretiło. Z problemami zdrowotnymi wciąż boryka się Adam Pazio. Reszta do dyspozycji szkoleniowca, którego o kondycję zespołu głowa boleć nie musi. Trzeba jedynie wypędzić z umysłów rozgoryczenie i zamienić je na dodatkowy bodziec motywujący do boju.
Termalica nie przystąpi do niego w roli faworyta, choć po podziale dzielą ją od bielszczan tylko dwa punkty (14. miejsce w tabeli, 17 punktów). Zespół nie jest w formie, i choć potrafił zaskakiwać, teraz zapomina co znaczy dopisać do swojego konta trzy punkty. Ostatniego starcia w Bielsku też nie wspomina dobrze, choć w drugiej połowie długo grał w przewadze jednego zawodnika. Ostatecznie przegrał 2:0 po golach Mójty i Możdżenia. Zmianę stanu rzeczy bardzo utrudniał im wtedy również Emiljus Zubas.
Niecieczanom nie udało się jeszcze wygrać z Podbeskidziem. W tym sezonie dwukrotnie przegrywali 2:0. By tym razem wyjechać z Bielska z tarczą, zawodnicy Piotra Mandrysza muszą być przede wszystkim skuteczniejsi. Jeśli czegoś w zespole niecieczan zabraknie, to przecież nie motywacji. Trudno się spodziewać by ktokolwiek w drużynie miał ochotę potraktować ekstraklasę jako krótkotrwałą odmianę w rozgrywkach niższych lig.
Najbliższe spotkania to dla każdego zespołu grupy spadkowej walka o ligowy byt. Tu jeszcze może zdarzyć się wszystko. Jedyne co wiadomo, to że nikt nie zajmie miejsca powyżej dziewiątego. Choć po wydarzeniach ostatniego tygodnia w sumie nawet tego nie można być pewnym.