W tym sezonie między Koroną a Wisłą wszystko układało się na remis: dwa mecze w rundzie zasadniczej skończyły się wynikami 0:0 i 1:1, oba kluby znajdują się w grupie spadkowej i obie drużyny mają na swoim koncie fantastyczną serię dziewięciu meczów bez porażki. Pikanterii przed tym spotkaniem dodaje fakt, że mecze tych zespołów to spotkania na śmierć i życie, gdzie nikt, nawet na milimetr nie odstawia nogi. Czy dziś seria któregoś zespołu wreszcie się skończy? A może znów Korona i Wisła będą musiały zadowolić się podziałem punktów?
Musimy zasuwać na boisku!
Korona do ostatniej kolejki miała szansę by dostać się do grupy mistrzowskiej, jednak równocześnie swojego meczu nie mogła wygrać m.in. Wisła. Tak też się stało, jednak pozostałe warunki nie zostały spełnione i tak oto kielczanie walczyć muszą w grupie spadkowej, do czego od kilku sezonów przyzwyczaili kibiców. W odróżnieniu jednak od sezonu poprzedniego Korona ma trzypunktową przewagę nad 15. drużyną i nie musi przesadnie niepokoić się o swój los w Ekstraklasie. W ostatnich dniach dużo mówiło się w Kielcach o tym jak ligowa rzeczywistość bywa przewrotna: do niedawna „Złocisto-Krwiści” częstowali każdego punktami na swoim stadionie, ale teraz Kolporter Arena jest jedną z niewielu „niezdobytych twierdz” w Ekstraklasie. Kielczanie nareszcie ustabilizowali formę, przestali głupio tracić punkty, a moment ku temu wydaje się być lepszy niż w jakimkolwiek momencie sezonu. W rundzie dodatkowej jednak jeszcze nie wygrali, więc swojej szansy upatrują w meczu z największym rywalem – Wisłą Kraków. – Nie patrzymy na ten mecz po kątem rekordów. Nie patrzymy co jest za nami. Dla nas najważniejszy jest mecz, który będziemy rozgrywać. Chcemy trochę pokrzyżować plany Wiśle i trenerowi Dariuszowi Wdowczykowi, który po meczu z Zagłębiem zadeklarował, że chce zająć najwyższe miejsce w naszej grupie – mówi Marcin Brosz, trener Korony. W dzisiejszym spotkaniu podopieczni trenera Brosza będą musieli sobie poradzić bez pauzującego za nadmiar żółtych kartek Diawa, który jest ostoją obrony gospodarzy.
Cel – 9 miejsce
Wisła pomimo piorunującego finiszu nie osiągnęła celu jaki był jej stawiany przed rozpoczęciem sezonu, a mianowicie zajęcia miejsca gwarantującego grę w grupie mistrzowskiej. Chociaż końcówki mógłbym jej zazdrościć niejeden sprinter to straconych punktów w kilkunastu meczach trener Wdowczyk nie mógł drużynie już przywrócić. Chapeaus bas za to zrobił z zespołem w tak krótkim czasie. Z drużyny bijącej się o utrzymanie stworzył kolektyw, który gra w chwili obecnej chyba najlepsza piłkę w naszej lidze. Z przyjemnością teraz patrzy się na grę zespołu, który przez wiele lat był potęgą naszej Ekstraklasy. Momentami gra Wisły Wdowczyka przypomina właśnie Wisłę z najlepszych lat. Nawet kilku aktorów gra dalej w tej sztuce – Brożek, Głowacki. Piłkarze z grodu Kraka będą chcieli kontynuować fantastyczną passę, która im towarzyszy od kilku tygodniu. Kto przypuszczał, że nastroje w zespole po starciu z Termalicą mogły ulec pogorszeniu jest w błędzie. Wszelkie wątpliwości rozwiały słowa trenera Wdowczyka: „Przeanalizowaliśmy to, co zrobiliśmy źle z Termalicą, ale chcemy budować przede wszystkim na tym, że od wielu spotkań jesteśmy niepokonani. Mamy pewną serię spotkań bez porażki i chcemy ją podtrzymać w Kielcach. Obu drużynom potrzebne są punkty. My ich potrzebujemy, aby zapewnić sobie spokój w walce o utrzymanie. Nie zobaczymy na boisku dzisiaj Patryka Małeckiego, który odrodził się pod wodzą nowego trenera i przypomina piłkarza sprzed kilku lat. Niestety nadmiar żółtych kartek spowodował, że spotkanie będzie musiał oglądać z perspektywy trybun.
Liczby wskazują na Wisłę
Historia ligowych spotkań przemawia na korzyść Wisły Kraków. Na 24 spotkania 11 z nich kończyło się zwycięstwem gości, a 9 spotkań kończyło się podziałem punktów. Zaledwie w 4 meczach ze zwycięstwa mogli się cieszyć się piłkarze Korony.