Niedawno czołowy strzelec Ekstraklasy, dzisiaj nieco w cieniu, czy raczej za plecami kolegów z zespołu. Nie przez złą grę, ale przez zmianę pozycji na… no właśnie, na jaką?
Strzeliwszy 25 października bramkę Lechowi Poznań, Paweł Brożek zagościł na liście 10 najlepszych strzelców w historii polskiej Ekstraklasy. Można jednak odnieść wrażenie, że to „wyróżnienie” to nagroda za poprzednie lata. Obecnie popularny Brozio zdaje się pełnić w zespole z Reymonta inną funkcję.
Wystarczy rzucić okiem na grafikę ze składem Wisły w dowolnym meczu z tego sezonu, żeby zwrócić uwagę na ustawienie Brożka. Na dobrą sprawę ani to ofensywny pomocnik, ani napastnik, więc może… defensywny napastnik? Używając takiego określenia, mam na myśli funkcje strzelca, rozgrywającego, a czasem nawet i obrońcy, które Brożkowi udaje się połączyć – i to połączyć z naprawdę dobrym skutkiem. W ostatnich latach Brożek stał się zawodnikiem dużo bardziej kompletnym i dojrzałym, nie tylko ze względu na 33 lata na karku.
Brożek stał się swojego rodzaju cichym motorem napędowym Wisły, nie jest na pewno najbardziej wyrazistą postacią w meczach Białej Gwiazdy, ba, można czasem odnieść nawet wrażenie, że nie ma go w ogóle na boisku, a jednak bez niego Wisła po prostu… nie potrafi grać. Można by nawet nieco złośliwie powiedzieć, że Brożek to zawodnik paradoks, im bardziej się cofa, tym jest lepszy. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, z czego właściwie wynika taka rola Pawła w zespole. Może z racji doświadczenia, w końcu 15 lat na boiskach robi swoje. Możliwe również, że wycofanie zawodnika ze szpicy było podyktowane jego już nieco mniejszymi możliwościami motorycznymi, wywołanymi głównie przez liczne kontuzje, i wreszcie może to sam Brozio chciał pod koniec kariery (o którym coraz częściej mówi się w kontekście tego zawodnika) spróbować innej gry i nie skupiać się już tylko na strzelaniu bramek.
Jeżeli już o bramkach mowa, to za swoisty paradoks można uznać fakt, że Brożek, otwarcie mówiący o tym, że wciąż marzy o zostaniu najlepszym strzelcem w historii krakowskiej Wisły, praktycznie nie występuje już jako napastnik skupiony wyłącznie na bramce przeciwnika. Sam zainteresowany w jednym z wywiadów skomentował to w takich słowach:”Będzie trudno pobić rekord, to ponad 20 bramek. Choć jeśli forma i zdrowie dopiszą, jestem w stanie to zrobić. Trudno jednak powiedzieć, jak będzie w przyszłym sezonie, czy w ogóle będę grał”.
Po zakończeniu sezonu 2015/2016 w wywiadzie udzielonym serwisowi Kraków.Sport.pl piłkarz powiedział:”Pogram jeszcze rok, może dwa, o ile oczywiście nie będę przeszkadzał na boisku” – cóż, o ile rzeczywiście Brożkowi zdarza się popełniać na murawie głupie błędy, to na pewno nie można powiedzieć, żeby przeszkadzał drużynie, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że były już trener Białej Gwiazdy, Dariusz Wdowczyk, konsekwentnie stawiał na niego niemal w każdym meczu.
Jak na razie Brożek gra – i to gra dobrze. Czy rzeczywiście będzie to jego ostatni sezon, przekonamy się dopiero za kilka miesięcy. Do tego czasu pozostaje nam tylko cieszyć się coraz lepszą z każdą kolejką grą Pawła oraz życzyć mu powodzenia w ściganiu Kazimierza Kmiecika – wciąż najlepszego strzelca w 110-letniej historii Wisły Kraków.