W piątkowy wieczór główną areną, na którą skierowane były oczy całej piłkarskiej Polski stał się obiekt przy Reymonta. Biała Gwiazda, która na własnym stadionie była niepokonana od 217 dni za wszelką cenę starała się urwać punkty Lechowi Poznań – najlepszej drużynie w rundzie wiosennej.
W pierwszej połowie optyczną przewagę mieli gospodarze. To oni częściej utrzymywali piłkę na połowie rywala, a także wykazywali się większa kulturą gry. Pierwszą bardzo groźną sytuację stworzył natomiast zespół Nenada Bjelicy. Po świetnie rozegranym rzucie rożnym do centrującej piłki dopadł Maciej Gajos, piłka po drodze odbiła się od jednego z graczy Lecha i trafiła prosto w ręce Łukasza Załuski. W późniejszych minutach mecz był bardzo żywy, jednak brakowało piłkarskiej soli, czyli sytuacji podbramkowych. Ta pierwsza zaaferowała kibiców Białej Gwiazdy dopiero pięć minut przed końcem pierwszej połowy. Po bardzo składnej akcji całego zespołu piłkę na lewej flance poprowadził Patryk Małecki jednak sam strzał jednego z graczy Wisły pozostawiał bardzo wiele do życzenia.
Od początku drugiej połowy role drużyn w tym spotkaniu zmieniły się o 180 stopni. To Wisła nastawiona na kontry broniła się przed ciągłymi atakami Lecha. Mimo tego z ofensywnej gry Kolejorza niewiele wynikało. W kolejnych minutach spotkania Biała Gwiazda odzyskiwała stopniowo kontrolę na boisku i w 60. minucie nadziała się na groźną kontrę. Całą, szybką akcję Kolejorza zakończył słabym strzałem w środek bramki Radosław Majewski. Mecz po godzinie gry zamienił się w rywalizację cios za cios. Jedną z groźniejszych akcji wykreował Małecki, którego strzał z dystansu minimalnie minął lewy słupek Putnocky’ego. W ostatnich minutach gry to gospodarze mieli optyczną przewagę, której jednak nie mogli przełożyć na zmianę rezultatu.
Ostatecznie klasyk w Krakowie między Wisłą, a Lechem zakończył się bezbramkowym remisem i podziałem punktów.