Ten mecz ani przez minutę nie wyglądał jak starcie lidera ligi z czternastą drużyną. Jagiellonia wyciągnęła pomocną dłoń do Legii dając jej szansę na zajęcie pole position przed ostatnim spotkaniem rundy zasadniczej.
Gospodarze niby starali się narzucać swój styl gry, ale wychodziło z tego tyle co nic. Cracovia rozważnie i mocno trzymała gardę, praktycznie tylko dwa razy pozwalając Jagiellonii się przez nią przebić i wyprowadzić cios. Jednak zarówno przy sytuacji Tomasika jak i Cernycha swoje zrobił Grzegorz Sandomierski wygrywając oba pojedynki. Dzięki temu też Cracovia drugi mecz z rzędu skończyła z czystym kontem, a taką serię podopieczni Jacka Zielińskiego ostatni raz mieli w… październiku.
Dużo więcej niż czystej gry i klarownych sytuacji było w tym meczu kopania po kostkach. W pierwszej połowie raz po raz iskrzyło między Wójcickim i Tomasikiem, w drugiej haratali się po achillesach Brzyski z Góralskim. Wściekał się na sędziów, jakże mogło być inaczej, Michał Probierz. Miał w tym jednak sporo racji, bo na troszeczkę za dużo pozwalał piłkarzom w tym meczu Krzysztof Jakubik. Kiedy jednak przypomnimy sobie, że ten sędzia nie dał kilka miesięcy temu Łukaszowi Tymińskiemu kartki za TAKI faul, to przestaje nas to dziwić.
Dół tabeli zagrał dzisiaj korzystnie dla Cracovii. Ruch przegrał domowy mecz z Pogonią, Górnikowi udało się odrobić dwubramkową stratę i zremisować we Wrocławiu. W takim rozrachunku ten punkt przybliża Pasy do bardziej komfortowej sytuacji w fazie finałowej, czyli rozegrania 4 meczów u siebie. Do tego trzeba jednak wykonać jeszcze jeden, bardzo ciężko się zapowiadający krok. Domowy mecz z Legią. Jeśli Cracovii udałoby się pokonać Mistrzów Polski to mogliby też pomóc… Jagiellonii w powrocie na fotel lidera.