W sobotnie, bardzo intensywne popołudnie, gdy swoje mecze rozgrywały wszystkie 16 drużyn Lotto Ekstraklasy, w derbach Dolnego Śląska Zagłębie Lubin zremisowało ze Śląskiem Wrocław 1:1.
Mecze pomiędzy tymi zespołami zawsze przysparzają kibicom obu klubów dodatkowych emocji ze względu na położenie geograficzne. Samo spotkanie swoim przebiegiem zasłużyło na określenie „derby”. Mieliśmy w nim wiele akcji, dobrych strzałów i oczywiście bramki!
Dobra pierwsza połowa
Spotkanie „Miedziowych” z „Wojskowymi” rozpoczęło się z wielkim przytupem, bowiem już w 5. minucie na prowadzenie wyszli gracze trenera Jana Urbana za sprawą strzału Stjepanovicia i dobitki Celebana wyszli w Lubinie na prowadzenie. Po bramce obrońcy wrocławskiego zespołu, gracze trenera Piotra Stokowca ruszyli z podwojoną siłą, aby jeszcze przed przerwą doprowadzić do wyrównania lub nawet wyjść na prowadzenie. W okolicach 15. minuty w pole karne „Wojskowych” wpadł Woźniak, który momentalnie został wycięty równo z murawą przez jednego z wrocławskich obrońców. Gospodarze domagali się odgwizdania „jedenastki”, jednakże arbiter tego spotkania Paweł Gil pokazał napastnikowi „Miedziowych” żółtą kartkę za próbę wymuszenia rzutu karnego. Jak pokazały później powtórki, zawodnikom z Lubina należał się gwizdek sędziego i wskazanie na „wapno”. Co nie udało się wcześniej, udało się w 30. minucie, kiedy to gospodarze za sprawą tego samego piłkarza (Arkadiusza Woźniaka) doprowadzili do wyrównania.W pierwszej połowie zdecydowanie lepsi gospodarze. Zagłębie mogło się podobać. Atakowało zdecydowanie częściej niż Śląsk, który po zdobyciu bramki w 5. minucie momentalnie cofnął się do obrony i miał duże problemy z przejęciem inicjatywy.
Druga połowa pod znakiem walki
W drugiej połowie mieliśmy do czynienia z typowym „meczem walki”. Gospodarze próbowali ataków pozycyjnych, Śląsk próbował kontrataków, sędzia Gil kartkował. Z najciekawszych akcji należy z pewnością wyróżnić tą, gdy w 58. minucie Kamil Mazek wyszedł sam na sam z bramkarzem Śląska, jednakże ten wygrał ich pojedynek. W 72. minucie prowadzenie swojej drużynie mógł dać wpuszczony 5 minut wcześniej Łukasz Zwoliński, ale jego strzał oddawany z pięciu metrów został zablokowany przez jednego z defensorów Zagłębia. Później akcje toczyły się w jedną i drugą stronę, jednakże wynik nie uległ zmianie. Gdy „Miedziowi” mieli rozpocząć świętowanie wejścia do TOP8 ligi, do Lubina doszła informacja, iż Wisła Płock strzeliła w swoim meczu i przez to zrzuciła ich w tabeli na 10. miejsce. W takiej sytuacji, lubinian zamiast o miejsca gwarantujące grę w pucharach, czeka walka o utrzymanie i mecze z Górnikiem Łęczna, Cracovią i Piastem zamiast meczów z Lechem Poznań, Lechią Gdańsk czy Jagiellonią Białystok.