Ostatnie 3 mecze Zagłębia to 1 gol. 1. Słownie – jeden. W zaledwie 45 minut piłkarze obu drużyn potroili ten dorobek, jednak Mariusz Lewandowski nie miał specjalnie powodów do zadowolenia. Aż do końcowych minut…
Zarówno Miedziowi, jak i zabrzanie nie mogli specjalnie zaliczyć ostatnich tygodni do udanych. Szczególnie podopieczni Mariusza Lewandowskiego, którzy coraz bardziej nerwowo spoglądają w dół tabeli. Trener Lewandowski zacząłby sobie rwać włosy z głowy (gdyby je miał) już w 10. minucie, gdy Matras (który zaliczył pierwszy mecz w podstawowym składzie) zobaczył czerwoną kartkę. Goście mogli mieć nadzieję, gdy sędzia podbiegł zobaczyć powtórkę w VARze, jednak po chwili decyzja została podtrzymana.
Jeśli myślimy o bramkach Górnika, do głowy przychodzą nam zwykle dwie opcje – albo Igor Angulo, albo stałe fragmenty gry. Co do tego drugiego – tylko Arka częściej strzela gole po tych stałych fragmentach. Górnik dzisiaj znacząco podbił tę statystykę – gol z rożnego, gol z wolnego, brakowało tak naprawdę tylko gola po wyrzucie z autu. Bramka numer 1 – dośrodkowanie Kądziora z rzutu rożnego, strzela Wieteska. Bramka numer 2 – Rafał Kurzawa wrzuca z rzutu wolnego, strzela Dani Suarez. W tak zwanym międzyczasie gola strzelił Mares, który wykorzystał sytuację sam na sam.
No i tak naprawdę… to byłoby na tyle z większych emocji. Meczu nie oglądało się tak źle, zobaczyliśmy 3 bramki, jednak… ten mecz nie był tak dobry, jak spotkanie tych dwóch drużyn na jesień, kiedy to można było kilkukrotnie zbierać szczękę z podłogi. Zresztą widać to było po statystykach w pierwszej połowie – 4 strzały celne, 3 gole. Fakt – skuteczność niesamowita. Jednak czy jest to na tyle duży pozytyw?
Nie było widać, że Górnik prawie cały mecz grał w przewadze. I to się zemściło. I to w najgorszym możliwym momencie, bo w doliczonym czasie gry. Rzut wolny, do piłki podchodzi „Figo” Starzyński i gol. Strzał jak za swoich najlepszych lat.
5 strzałów celnych, 4 gole. Skuteczność godna pozazdroszczenia, jednak… widowisko było mocno średnie.