Całkiem dobra pierwsza, tylko trochę lepsza niż słaba druga połowa, którą uratował gol w końcówce… Alana Urygi. Gol, który przerwał nieprzyjemną serię Wisły Płock.
Jakaż to seria? Wisła Płock po powrocie do Ekstraklasy nie wygrała w niej jedynie… z Piastem właśnie. Nafciarze przed tym spotkaniem mieli już zapewniony awans do górnej ósemki, więc ten mecz miał pokazać, czy Wisłę stać na coś więcej. Merebaszwili w wywiadzie dla oficjalnej strony klubowej nieśmiało przebąkiwał, że mogą się włączyć do walki o europejskie puchary, no i patrząc na tabelę: bez szans nie są.
Wisła tylko momentami prezentowała poziom drużyny aspirującej do walki o europejskie puchary. Większość tych momentów było w pierwszej połowie: groźny strzał Dźwigały po rzucie rożnym, trochę mniej groźny strzał Urygi, dobre uderzenie Stilicia z rzutu wolnego. Swoje szanse miał też Piast, najbliżej gola był Badia, który obił poprzeczkę.
Tę samą poprzeczkę w drugiej połowie obił Michalak, który wszedł na boisko w drugiej połowie i trochę rozruszał ten mecz. Wypożyczony z Legii piłkarz jak zwykle imponował szybkością. Jak wspominałem jednak wyżej – były to tylko momenty, w drugiej połowie znacznie rzadsze, niż w pierwszej. Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się bezbramkowym remisem, swojego pierwszego gola w Ekstraklasie zdobył Alan Uryga – rzut rożny Furmana (Wisła stwarzała dzisiaj naprawdę dużo zagrożenia po stałych fragmentach), były piłkarz Wisły wysoko wyskoczył i perfekcyjnym strzałem głową posłał piłkę tuż obok słupka.
46 punktów, 1 punkt straty do czwartego Górnika, zaledwie 3 do trzeciego Lecha (który ma co prawda mecz mniej). Przy takim punktowaniu podopiecznych Jerzego Brzęczka możemy być świadkami naprawdę sporej sensacji, czyli awansu Wisły do europejskich pucharów.