Śląsk Wrocław jako jedyna drużyna nie odniosła wyjazdowego zwycięstwa w tym sezonie, a gospodarze zrobili dzisiaj wszystko żeby pomoc przeciwnikowi przełamać fatalna serie.
Pierwsza połowę nieco lepiej rozpoczęli goście, rozochoceni ostatnim domowym zwycięstwem chcieli odnieść kolejne, lecz do tego były potrzebne składne akcje, po których można stworzyć realne zagrożenie pod bramka przeciwnika. Wymagania dość duże jak na podopiecznych Tadeusza Pawłowskiego, poprzeczka zawieszona wysoko, za wysoko dla graczy wrocławskiego klubu, którym od pomysłu na grę po przez dokładne podanie piłki brakuje dosłownie wszystkiego. Na szczęście dla Śląska z pomocą przyszła drużyna Bruk-Betu. Zawodnicy trenera Zielińskiego już w 24. minucie pozwolili gospodarzom otworzyć wynik spotkania, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego do piłki wyskoczył Tarasovs, Kupczak postanowił pokazać, że nie bez powodu nosi miano jednego z najgorszych obrońców w naszej lidze i powalił znajdującego się w powietrzu Łotysza, a sędzia wskazał na jedenasty metr. Jedenastkę bezbłędnie wykorzystał najlepszy strzelec wrocławian Marcin Robak.
Chwile później niespodziewanie odpowiedzieli gospodarze. Dośrodkowanie Pawłowskiego z prawej strony boiska trafiło do Gergela, mierżący 180cm były zawodnik Górnika Zabrze poradził sobie w powietrzu z wyższym o prwie 20cm Tarasovsem, zgrał głową piłkę do Samuela Stefanika, który skierował ją do siatki wyrównując wynik meczu.
Stracona bramka rozjuszyła podopiecznych Tadeusza Pawłowskiego. Śląsk starał utrzymać się przy piłce na połowie przeciwnika stwarzając zagrożenie pod bramka Treli. Widząc nieporadność wrocławian kolejny raz do zmiany wyniku postanowił przyczynić się Kupczak tym razem faulując we własnym polu karnym Daniela Łuczaka. Po raz kolejny do jedenastki podszedł Marcin Robak i ponownie pokonał bramkarza gospodarzy notując tym samym swoje 99 trafienie w Ekstraklasie.
Gospodarze starali się do końca pierwszej połowy wyrównać wynik meczu, ale Jakub Słowik popisywał się kolejnymi fenomenalnymi interwencjami ratując prowadzenie dla swojej drużyny.
W drugiej części gry piłkarze Bruk-Betu nie zamierzali składać broni i szczególnie na początku zaciekle atakowali, mimo gry w osłabieniu. Najbliżej strzelenia bramki był Roman Gergel, ale Kuba Słowik rozgrywał jeden z lepszych meczów w sezonie i bronił wszystko co leciało w światło bramki. Śląsk próbował utrzymać się przy piłce i kontrolować grę starając się dowieść korzystny rezultat do końca. Zawodnicy klubu z Oporowskiej cofali się coraz głębokiej defensywy, broniąc wyniku. Takie ustawienie pozwoliło wyprowadzić groźną kontrę. Robak i Pich ruszyli do ataku, ten pierwszy pokonywał kolejne metry, nie zauważając lepiej ustawionego partnera i oddal celny strzał licząc na hat-trica i swoja setną bramkę w Ekstraklasie, to się jednak nie udało.
Termalica odpowiedziała kilka minut później, groźnie wykonując rzut różny pod bramka Słowika. Dośrodkowywał Toivio, strzelał Putivtsev, ale bramkarz gości kolejny raz nie dał za wygrana. Śląsk cofnął się jeszcze głębiej amortyzując napór rywala i wyprowadzając groźne kontry. Zawodnicy Jacka Zielińskiego pod koniec drugiej części gry opadli z sił, a świeżo wprowadzony Arkadiusz Piech siał postrach bombardując bramkę Treli, niestety dla gości żaden z jego strzałów nie był skuteczny i wynik do końca meczu nie uległ zmianie.
Pomimo bezbarwnej gry Śląsk wygrywa pierwsze spotkanie na wyjeździe i oddala się od otwierającej strefę spadkowa Termaliki na osiem punktów co sprawia, że jest już niemal pewny utrzymania w tym sezonie.