Niejednokrotnie chwalona Miedź Legnica przegrywa z niejednokrotnie krytykowanym Zagłębiem Sosnowiec, przez co podopieczni trenera Nowaka nie tylko rozgaszczają się w grupie spadkowej, ale też niebezpiecznie zbliżają się do miejsca 15.
Legendarny „efekt nowej miotły” znów zadziałał, jednak na początku spotkania niewiele na to wskazywało. Już w 3. minucie Miedź wyszła na prowadzenie, a to za sprawą Forsella, który wykorzystał rzut karny. Legniczanie mieli szansę wejść w mecz jeszcze lepiej – chwilę potem stuprocentową sytuację zmarnował Szczepaniak. Zagłębie przez pierwsze 10 minut nie istniało i… i strzeliło gola. Wrzesiński do Pawłowskiego, a ten strzela wyrównującą bramkę. Nie minął kwadrans, a na tablicy wyników już 1:1 – przyjemna niespodzianka.
Po kilkunastu minutach trochę mniejszych emocji wykazać się musiał Łukasz Sapela – i zrobił to w taki sposób, że niemal na pewno wygra kategorię „parada kolejki”. Bramkarz Miedzi najpierw obronił strzał Milewskiego, a potem dobitkę niepilnowanego Pawłowskiego. Jednak już po kilku minutach Pawłowski uderzeniem po długim rogu nie dał szans Sapeli. Wrzesiński z drugą asystą, jednak jakim cudem skończył ten mecz bez gola?
W 47. minucie miał on stuprocentową sytuację, jednak w ostatniej chwili został zablokowany. Co prawda najgorszą obroną ligi jest właśnie ta Zagłębia, jednak to co wyczyniali dzisiaj defensorzy Miedzi… Gubili się przy niemal każdym prostopadłym zagraniu gospodarzy. Najlepszym podsumowaniem będzie bramka na 3:1. Bramka samobójcza. Cruz chciał wybijać piłkę, a przelobował własnego bramkarza.
18 strzałów Zagłębia, 17 Miedzi. Dwóch beniaminków, dwie katastrofalne defensywy. Pomimo (albo dzięki?) parodii w obronie, oglądało się to świetnie. Wysokie tempo przez niemal całe spotkanie – to lubimy.