W spotkaniu inaugurującym 15. kolejkę Ekstraklasy nie brakowało emocji zarówno tych pozytywnych ze względu na liczbę bramek jak i negatywnych spowodowanych przepychankami między zawodnikami, oraz złośliwymi faulami po obu stronach.
Śląsk mocno rozpoczął spotkanie spychając swojego rywala do głębokiej defensywy, co przekuło się na dogodną sytuację do zdobycia bramki, w której po podaniu od Picha znalazł się Marcin Robak, lecz strzał doświadczonego snajpera został zablokowany przez jednego z defensorów.
Górnik odpowiedział chwile później i szybkim wznowieniem gry z rzutu wolnego kompletnie zaskoczył obronę przyjezdnych, a w doskonalej sytuacji na otwarcie wyniku znalazł się Wolsztyński, który bez problemu minął Słowika i w dogodnej sytuacji trafił tylko w boczna siatkę bramki. Chwile później po raz kolejny Wolsztyński próbował swoich sił, tym razem strzałem z dystansu, lecz także to uderzenie nie znalazło drogi do bramki.
Wrocławianie zaczęli dłużej utrzymywać się przy piłce, zamykając rywala w jego własnym polu karnym. Po jednej z takich akcji w ataku pozycyjnym futbolówka trafiła do Michała Chrapka, który zupełnie nie atakowany, precyzyjnie uderzył z okolic 16. metra w kierunku dalszego słupka, od którego odbita piłka wpadła do bramki i Śląsk wyszedł na prowadzenie.
Gospodarze po wznowieniu gry ruszyli mocno do przodu i wywalczył rzut różny, po którym najwyżej wyskoczył znany ze swojej świetnej gry głową Suarez, lecz piłka odbiła się jeszcze rykoszetem od Cotry co całkowicie zmyliło Jakuba Słowika i ponownie na tablicy widniał wynik remisowy.
Po golu wyrównującym widowisko straciło na atrakcyjności, widzieliśmy dużo niedokładnych podań oraz głupich fauli, po których nie raz dochodziło do przepychanek pomiędzy zawodnikami obu zespołów.
Ostatnie trafienie w pierwszej części gry należało do zabrzan, którzy wyszli z dobra akcja zespołową, po której futbolówka trafiła do Zapolnika, a młody zawodnik Górnika świetnym prostopadłym podaniem rozmontował defensywę Śląska i wypuścił Jimeneza, a ten z niezwykłym spokojem w sytuacji sam na sam skierował piłkę do siatki ustalając wynik pierwszej połowy.
Drugą cześć spotkania lepiej rozpoczęli gospodarze, starając się zdobyć trzecią bramkę, ale brakowało przede wszystkim dokładności w ostatnim podaniu, przez co nie potrafili stworzyć dogodnej sytuacji do podwyższenia wyniku.
Natomiast pierwszy raz groźnie pod bramka Tomasza Loski zrobiło się, gdy grający świetne zawody Michał Chrapek dośrodkował z rzutu rożnego na dalszy słupek, gdzie niekryty Damian Gąska oddał strzał głową, lecz w ostatniej chwili udało się Losce sparować to uderzenie na rzut różny. Kolejny stały fragment wykonywany przez Chrapka także stanowił poważne zagrożenie, gdyż najniższy na boisku Arkadiusz Piech uderzył z bliskiej odległości, lecz niestety dla kibiców Śląska, prosto w bramkarza.
Wrocławianie coraz dłużej utrzymywali się przy piłce na połowie Górnika, zamykając gospodarzy w ich własnym polu karnym. Co zemściło się na podopiecznych Marcina Brosza już w 60.minucie, kiedy po doskonalej akcji zespołowej futbolówka trafiła do Roberta Picha, który precyzyjnym uderzeniem zza pola karnego doprowadził do wyrównania.
Zabrzanie próbowali odpowiedzieć, kiedy futbolówka trafiła na lewa stronę do Angulo, który mocno wstrzelił ją w pole karne w stronę wbiegającego Zapolnika, lecz młody napastnik nie trafił w światło bramki z bliskiej odległości. Nerwowość po obu stronach sprawiła, że oglądaliśmy coraz mniej dokładnych podań, a coraz więcej nieprzepisowej walki i licznych przepychanek, po których kolejni zawodnicy otrzymywali żółte kartki od arbitra spotkania.
Śląsk do końca meczu dwukrotnie był bliski przechylenia szali zwycięstwa na swoją korzyść. Pierwsza dogodna sytuacja miała miejsce na siedem minut przed końcem meczu, kiedy po dobrej akcji zespołowej futbolówka trafiła do ustawionego na szesnastym metrze Arkadiusza Piecha, ten precyzyjnie uderzył przy dalszym słupku, ale kapitalną paradą popisał się Tomasz Loska ratując swój zespól przed utrata gola. Ostatnia dogodna sytuacja na zmianę wyniku miała miejsce już w doliczonym czasie gry, kiedy po dośrodkowaniu Michała Chrapka z rzutu rożnego ponownie piłka trafiła do Piecha, lecz strzał byłego legionisty w ostatniej chwili został wybity z linii bramkowej przez jednego z obrońców i wynik spotkania nie uległ zmianie.