Cracovia przypomina Krzysztofa Piątka – może nie strzela tylu goli, ale też zaczyna powoli brakować pozytywnych przymiotników na to by opisać jej postawę. Tydzień temu lekcję odebrał urzędujący Mistrz Polski, dzisiaj to samo spotkało aktualnego vce-mistrza. Była to lekcja bardzo wymowna.
Pasy zagrały właściwie to, do czego przyzwyczaiły w ostatnich tygodniach. Agresywnie ruszyły na rywala, skutecznie zagęściły środek pola. Jakby chciały po prostu powiedzieć: „my tu rządzimy, lepiej nam nie podskakujcie”. Co prawda w pierwszej połowie nie były to słowa wypowiadane zbyt głośno, ale Cracovia też przyzwyczaiła do tego, że piąty bieg wrzuca dopiero po przerwie. Tak było w praktycznie każdym z ostatnich meczów, jedynie starcie z Legią jest tym wyłamującym się z reguły. Dzisiaj wyjątku nie było.
Druga połowa to była w praktyce egzekucja Jagiellonii, w której zabrakło jednak większej brutalności w postaci skuteczności. Sam Airam Cabrera powinien mieć na koncie przynajmniej 3 asysty, za każdym razem jednak jego partnerom brakowało skuteczności. Hiszpan wyglądał dzisiaj jak rasowa 10, ogółem od pierwszego dnia w klubie jest dla drużyny kluczową postacią. Głównym celem w letnim okienku transferowym powinno dla Pasów być przekonanie Cabrery, że powrót do Hiszpanii można odłożyć jeszcze przynajmniej o rok.
Mateusz Wdowiak to jeden z większych pechowców tego bardzo dobrego okresu Cracovii, bo w każdym meczu widać, że pod kątem motorycznym jest w życiowej formie. Świetnie również potrafi wyczuć moment wyjścia za linię obrony, co pozwala mu dochodzić do wielu sytuacji. Tutaj dochodzi jednak ten szkopuł, bo w ostatnich tygodniach nic nie chce mu wpaść. Dwie sytuacje zepsute z Legią, dwie również dzisiaj. Kiedy jednak zacznie trafiać, to prawdopodobnie zmusi pewnego słynnego wujka do wykonania telefonu z zaproszeniem na zgrupowanie.
W ostatnich 7 meczach Cracovia sześciokrotnie grała z drużynami z top8 ligowej tabeli, do tego zmierzyła się z Zagłębiem Lubin bezpośrednią o górną połówkę tabeli walczącym. Komplet punktów, zerowy margines błędu. Nikt nie może Pasom zarzucić, że swój bilans nabiły grając ze słabiakami z dna tabeli. Nie, to wszystko były zasłużone zwycięstwa z drużynami z szeroko pojętej czołówki Ekstraklasy. To już jest pokaz siły.