Zamiast legendarnego „Mamrot time” w stolicy województwa podlaskiego zobaczyliśmy dziś „Brosz/Angulo time”. Hiszpan swoją piętnastą bramką w sezonie chyba na dobre pogrzebał marzenia Jagi o mistrzostwie.
No nie sposób zacząć inaczej, niż od drugiej zwrotki, bo zawsze chciałem zacząć od środka trafienia Angulo. Trafienia mocno kontrowersyjnego. Superstrzelec Górnika minutę przed końcem regulaminowego czasu gry uciekł obrońcom i posłał głową piłkę do siatki. Sędzia podbiega jeszcze oglądnąć sytuację na VARze i… gola uznaje, ku zdumieniom i protestom piłkarzy gospodarzy. Ciężko wyrokować, jednakże… po oglądnięciu wielu kilkunastu powtórek bardziej skłaniałbym się ku stwierdzeniu, że spalony jednak był (choć minimalny). Być może w Lidze + Extra te wątpliwości zostaną rozwiane.
Poza tą sytuacją zobaczyliśmy jeszcze trzy gole. Jagiellonia dwukrotnie wychodziła na prowadzenie – najpierw rzut karny po idiotycznym faulu Sekulicia po centrze z rożnego wykorzystał Guilherme, w drugiej połowie po niefortunnej interwencji piłkarza Górnika Novikovas na raty wpakował piłkę do siatki. W tak zwanym „międzyczasie” zabrzanie zdołali wyrównać – dokonali tego zaledwie dwie minuty po pierwszej bramce białostoczan. Akcja w trójkącie z wykończeniem Żurkowskiego – palce lizać.
W Białymstoku byliśmy świadkami naprawdę niezłego meczu. Górnik wróci zadowolony (choć Zagłębie i Wisła zdobyły 3 punkty), białostoczanie zaś zostaną sfrustrowani.