W meczu kończącym sobotnia kolejkę Legia Warszawa pokonała w Gdyni Arkę 2:1. Spotkanie było awizowane jako wejście na zwycięska ścieżkę zespołu z Warszawy, gdynianie z kolei chcieli przerwać passę ostatnich porażek.
Murawa obiektu pozostawiała wiele do życzenia i bardziej przypominała kartoflisko, niż dywan do przeprowadzania nieszablonowych akcji. Pierwsza połowa upłynęła na grze w środkowej strefie boiska oraz bardziej na walce niż na koronkowych akcjach. Sytuacji strzeleckich praktycznie nie było i na tym można by podsumować zmagania w tej części meczu. W drugiej odsłonie w początkowej fazie meczu również nie działo się nic specjalnego i momentami wiało nudą. Dopiero bramka Carlitosa po jego indywidualnej akcji i precyzyjnym strzale wniosła nieco ożywienia w poczynania obydwu zespołów. Arka starała się zaatakować po wrzutkach w pole karne oraz próbach strzałów z dystansu. Po jednej z akcji Arki i przejęciu futbolówki przez zawodników Legii, którzy wyprowadzili wzorowa kontrę na listę strzelców wpisał się Kulenovic, duże brawa w tej akcji za odegranie Cafu w tempo nakręcające kontrę. Od tego momentu Arka postawiła wszystko na jedną kartę, weszli na plac gry Siemaszko oraz Zarandia, napędzili stołecznemu zespołowi sporo strachu. Po jednej z akcji i wrzutce z lewgo skrzydła kontaktową bramkę strzelił Maciej Jankowski. Mecz nabrał rumieńców, a zawodnicy gdyńskiego klubu starali przycisnąć jeszcze mocniej.W Legii pojawili się Astiz za Martinsa aby wzmocnić defensywę i nowy nabytek Iuri Medeiros. Legia miała szansę na podwyższenie rezultatu po jednej z kontr, lecz strzał Kucharczyka zablokował Pavel Steinbors. Do końca meczu nic się już nie zmieniło pomimo próby strzału z pola karnego przez Tadeusza Soche i Legia pokonała w Gdyni Arkę 2:1, tym samym zbliżyła się do Lechii na jeden punkt, oczekując jej spotkania w poniedziałkowe popołudnie.