statystykipogońlech

Lech rzutem na taśmę zremisował

Pogoń po golu Majewskiego mogła się niemal czuć wygrana, jednak to Lech rzutem na taśmę kilka chwil przed końcem meczu zdobył gola na wagę punktu. Kuriozalnego gola samobójczego zdobył Drygas po akcji Tiby.

Obie drużyny przed spotkaniem liczyły się jeszcze w walce o europejskie puchary, nieco bliżej był Lech po wygranej ostatnio z Legią. Jednak w pierwszych minutach poznaniacy zupełnie oddali inicjatywę rywalowi. Pogoń prowadziła swoje ataki skrzydłami, lecz nieskutecznie.

W połowie pierwszej części gry Lech się przebudził. W kilka chwil najpierw bramkarza gospodarzy próbował zaskoczyć strzałem Gajos. Po chwili po dośrodkowaniu z rzutu rożnego niecelny strzał głową oddał Rogne, lecz nad poprzeczką Bursztyna. W 36. minucie do siatki trafił co prawda Radosław Majewski, ale sędzia odgwizdał spalonego uczestniczącego w akcji Walukiewicza. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy Majewski dopiął jednak swego. Piłkę na prawą stronę pola karnego dośrodkował Malec, a pomocnik gospodarzy efektownym wolejem nie dał szans Buriciowi.

Mimo kilku zmian po przerwie tempo gry było dalej bardzo słabe. Po przerwie Pogoń nieco się wycofała, Lech długo nie potrafił jednak stworzyć sobie dogodnej sytuacji pod jej bramką. W końcu gospodarze znów postanowili więc przejąć inicjatywę. Drygas z kilkunastu metrów kopnął nad bramką, ale przed zdecydowanie lepszą szansą chwilę później stanął Kozulj. Nunes zagrał piłkę na dziesiąty metr, a nieatakowany przez rywali Bośniak kopnął ją obok słupka. Goście odpowiedzieli dopiero w 82. minucie. Kolejny zryw przyniósł znowu dwie groźne sytuacje dla Lecha, najpierw Trałka popisał się niemal równie pięknym wolejem, co Majewski tuż przed przerwą, ale gospodarzy uratowała poprzeczka. Po chwili Bursztyna próbował zaskoczyć Pedro Tiba, bramkarz Pogoni był jednak czujny.

W końcu gola strzelili Lechici, a golkipera Pogoni pokonali… koledzy z drużyny. Bartkowski wszedł na boisko za kontuzjowanego Walukiewicza i po chwili dał się ograć Tibie. Portugalczyk minął także bramkarza, a gdy Bartkowski chciał wybić mu piłkę, trafił w Drygasa. Piłka odbita od kapitana Pogoni wpadła kuriozalnie do siatki.