Czy zwycięstwo po dość średnim meczu może cieszyć kibiców? Jak najbardziej. Kosta Runjaić po raz kolejny udowadnia, że zna się na swoim fachu jak mało kto w naszej lidze.
Nie ukrywajmy, że pierwsza połowa po prostu nas nie porwała. Mało akcji podbramkowych, wolne, wręcz ślamazarne tempo rozgrywania akcji i dużo niedokładności. Takimi hasłami można było promować pierwsze czterdzieści pięć minut w Szczecinie. A co działo się potem?
Ladies and Gentleman – remember this name, remember this team, remember this coach! Co prawda to dopiero drugie spotkanie w tym sezonie, ale Pogoń znów udowodniła, że potrafi w znakomity sposób wychodzić z najtrudniejszych opresji. W drugiej części spotkania sprawy w swoje ręce, a właściwie nogi wziął Zvonimir Kozulj. Świetnie rozegrany rzut wolny tuż przed linią szesnastki Arkowców i bomba pomocnika Porotwców sprawiła, że Pogoń wyszła na prowadzenie.
Zmysłem trenerskim po raz kolejny wykazał się nasz kochany Kosta. Po godzinie gry zmienił bezproduktywnego Hostikkę, wprowadził na plac gry Frączczaka i Spiridonovicia, i jak się później okazało ta dwójka załatwiła zwycięstwo gospodarzom. Frączczak co prawda tylko przepuścił piłkę przy golu Kozulja, jednak widać, że schematy rozegrania stałych fragmentów gry Pogoń ma opanaowana do perfekcji.
Tuż przed ostatnim gwizdkiem Pana Kwiatkowskiego gola dołożył wspomniany wcześniej Spiridonović. Cóż… ten zespół jak na razie zasługuje na same pochwały. A no i właśnie, o mało bym zapomniał! Chapeau bas, Panie Stipica. Co Pan wyprawiasz w tej bramce przechodzi o pomstę do nieba. W naszej jednastce kolejki bramkarz Pogoni ma zapewnione miejsce, tego możecie być pewni.