Kiedy w 2012 roku, do liżącej rany po spadku z Ekstraklasy Cracovii, przychodził pewien niespełna 20-latek z Górnika Polkowice, mało komu przy Kałuży chociażby jedna powieka uniosła się delikatnie do góry. Ot, zawodnik, którego głównym zadaniem było wypełnienie ligowego regulaminu, najlepiej przy jak najmniejszej liczbie błędów. 7 lat i niemal 200 meczów w pasiastej koszulce później sprawiło, że ten chłopak przeistoczył się w postać, o której opinie wśród kibiców Pasów łączy jedno słowo – szacunek.
To bardzo utalentowany piłkarz, do tego młody i kreatywny, a takich właśnie chcę w Cracovii – Wojciech Stawowy, 30 lipca 2012
Tych meczów prawdopodobnie byłoby sporo ponad 200, gdyby nie kontuzje, które zabrały Dąbrowskiemu sporo z ostatnich trzech lat pobytu w Krakowie. Pobytu, na swój sposób, owocnego. Awans do Ekstraklasy, dwa awanse do eliminacji Ligi Europy. Oczywiście nie są to osiągnięcia rzucające z kolan, ale mają jeden wspólny element – zawsze, kiedy w ostatnich latach Cracovia grała najlepiej, to jej czołową postacią był właśnie Dąbrowski. Na początku kariery w Krakowie rzucany po pozycjach, Wojciech Stawowy widział w nim nawet materiał na środkowego obrońcę. Na dobre odpalił, kiedy otrzymał zaufanie na swojej preferowanej pozycji, w środku pola. Szczytem był sezon 2015/2016, kiedy drużyna prowadzona przez Jacka Zielińskiego potrafiła zachwycać całą piłkarską Polskę, a jej osią napędową był właśnie Damian. Zresztą, ta krótka kompilacja oddaje to w najlepszy sposób. Moim skromnym zdaniem, Dąbrowski wskoczył wtedy na taki poziom efektywnego korzystania ze swoich atutów, że do momentu kiedy grał, był jednym z lepszych środkowych pomocników, jakich widziała Ekstraklasa w ostatnich latach.
Kto powinien zagrać w środku pola reprezentacji? Damian Dąbrowski. Nie ukrywam, że wynika to też z sympatii, ale dla mnie to najlepszy piłkarz Cracovii i zawodnik, który może dać kadrze bardzo dużo – Robert Podoliński, marzec 2017
Właśnie, do momentu kiedy grał. 6 marca 2016, w czasie meczu z Lechem w Poznaniu Dąbrowski groźnie upadł po walce o górną piłkę, w efekcie mocno nadwyrężając sobie bark. W tamtym sezonie już nie zagrał, co ukradło mu sprzed nosa pierwsze powołanie do reprezentacji, a możliwe, że także szansę na wyjazd na którąś z dwóch dużych imprez za kadencji Adama Nawałki. Po czasie to tylko wróżenie z fusów, ale wielką tajemnicą nie jest to, że w tamtym okresie selekcjoner był sporym fanem dyspozycji „Dąbro”. Zresztą przy pierwszej okazji, kiedy ten już był zdrowy, to nie zastanawiał się zbyt długo nad wysłaniem mu powołania. Wróżyć można w nieskończoność, bo gdyby nie ta pierwsza kontuzja, to prawdopodobnie przy Kałuży pożegnaliby się z Dąbrowskim już trzy lata wcześniej. Kierunek najpewniej też byłby zachodni, z tym że zamiast Szczecina, należałoby wstawić tutaj którąś z pięciu najlepszych lig w Europie. Po niej przyszły jednak kolejne, które były ciosami nie tylko fizycznymi, ale przede wszystkim psychicznymi. Najmocniejszy został zadany w kwietniu 2018 roku, kiedy tuż po wyleczeniu zerwanych więzadeł lewego kolana, w czasie meczu z Bruk-Bet Termaliką obciążenia nie wytrzymały ich sąsiadki z prawej nogi. Dramat, pech – można to nazwać na wiele sposobów, ale co świadczy najlepiej o charakterze Dąbrowskiego, to fakt, że po żadnej z tych sytuacji się nie poddał, tylko postanawiał przeskakiwać kolejne kłody, które pod nogi rzuciło mu życie. W taki sposób zdobył szacunek trybun.
Dąbrowski to zawodnik z wielką inteligencją boiskową. Ma cechę, którą posiada bardzo niewielu środkowych pomocników, po odbiorze od razu szuka gry do przodu. Gdyby jego podania ładnie opakować, to na zachodzie byłyby zagraniami tygodnia czy miesiąca – Jacek Zieliński, czerwiec 2016
Szacunek na który zapracował nie tylko na boisku, ale też poza nim. Nigdy nie silił się na puste frazesy, zawsze był wobec trybun szczery, chociażby otwarcie mówiąc o swoim przywiązaniu do Lubina i Zagłębia. Wielu kibiców, z różnych sektorów stadionu przy Kałuży, podkreśla, że jest on jednym z bardziej otwartych piłkarzy, jacy grali w tym klubie. Klasycznym elementem meczów na stadionie Cracovii był pewien rytuał, który zawsze odbywał się po końcowym gwizdku. Dąbrowski niemal od razu zbiegał w kierunku trybuny, gdzie siedziała jego rodzina i wyciągał na murawę swoje pociechy, ubrane najczęściej w trykoty Pasów, dając im pokopać piłkę, a potem zrobić rundkę wokół boiska. To niby małe rzeczy, ale właśnie takie detale robią różnicę między zawodnikami naprawdę zżytymi z klubem i jego społecznością, od całej reszty.
Transfer do Cracovii to moja najlepsza sportowa decyzja w życiu – Damian Dąbrowski, grudzień 2015
Podobnie było w czasie jego pożegnania, kiedy widać było po nim szczere wzruszenie. Nie minęło ono nawet dobre kilkadziesiąt minut po meczu, kiedy Dąbrowski wyszedł do dziennikarzy. Starał się zachowywać twardą minę, ale kiedy usłyszał, dochodzące jeszcze od pozostałych na stadionie kibiców, gromkie skandowanie swojego nazwiska, to już łzy trudno było utrzymać. Tak jak Damian przez 7 lat był częścią Cracovii, tak Cracovia stała się również częścią jego. Przy Kałuży powinni o tym pamiętać, bo takich zawodników jest już co raz mniej.