Papież nie pomógł. Rangersi awansują rzutem na taśmę

Pierwsza bramka stracona po ponad 720 minutach. Tyle wystarczyło, by nie dostać się na poziom, na którym jest Luksemburg, Azerbejdżan, Kazachstan, Słowacja, Węgry. To jest poziom, na którym chcielibyśmy być, gdyż te drużyny mają swoich przedstawicieli w fazie grupowej Ligi Europy – Polska nie, i to trzeci raz z rzędu.

Co brak awansu znaczy dla Legii? Dariusz Mioduski mówił w styczniu dla sport.pl: „Rok bez pucharów jeszcze da się przeżyć, dwa lata już trudno, ale trzy? Gdyby znowu tak się stało, musielibyśmy mocno zmienić model i strukturę kosztów. Krótko mówiąc: zbudować klub na innych fundamentach”

Trener Vuković po meczu powiedział, że jest to „godna porażka”. Z jednej strony można przyznać mu rację: Legia straciła bramkę dopiero po 180 minutach gry z rywalem znacznie bardziej renomowanym, niż Sheriff Tiraspol, czy Dudelange. Legia wcześniej bez większych kłopotów pokonała pogromców pogromców Cracovii, a to już była runda w której nie było żadnej innej polskiej drużyny. Z drugiej strony… Rangersi byli do ukłucia. Ich obrona nie była monolitem nie do przejścia, z przodu też brakowało im pomysłu i jakości. To było 180 minut walki, walki, z której Legia wcale nie musiała wrócić na tarczy.

Akcja bramkowa rozpoczęła się od straty Niezgody – pomimo tego, obrońcy Kulenovicia mają chyba coraz mniej argumentów. Niezgoda w kilka minut po wejściu zrobił z przodu więcej szumu, niż sympatyczny (z pewnością) Chorwat. Świetnie zagrał Majecki, porządnie linia obrony (poza Rochą, dodać też trzeba fatalne zachowanie przy dwóch wrzutkach, które idą na konto odpowiednio Lewczuka i Jędrzejczyka. Pierwsza obyła się bez konsekwencji, za to druga…), za to linia pomocy… Trio Martins-Gwilia-Cafu było często chwalone, gdyż, jak na polskie warunki, jest to naprawdę bardzo dobre trio środkowych pomocników. Wczoraj jednak środek pola Legii istniał tylko teoretycznie.

Nie pomogła oprawa z papieżem, nie pomógł Boruc w sektorze gości. Legia po raz trzeci z rzędu nie zagra w fazie grupowej. Można się śmiać z wpadek z Dudelange, z Sheriffem, ale najsmutniejsze jest to, że kibice z hasłami „tylko Legia może nas godnie reprezentować w europejskich pucharach” co rok dostają argumenty do ręki. Czy Legia lubi się skompromitować? Oj, lubi, i to jeszcze jak. Szkoda tylko, że żadna inna polska drużyna nie chce kompromitować się tak późno, tylko odpada w przedbiegach przedbiegów.