W sobotnim spotkaniu 9. kolejki PKO Ekstraklasy Lechia Gdańsk pokonała Koronę Kielce 2:0. Bramki dla gospodarzy zdobyli Gajos i Haraslin.
W pierwszej połowie byliśmy świadkami dość wyrównanego meczu. Lechia długo operowała piłką, jednak miała problemy z przełamaniem defensywy Korony, której piłkarze umiejętnie zagęszczali odpowiednie strefy boiska i wyczekiwali na swoje szanse z kontrataków. W drużynie gości najbardziej aktywnymi piłkarzami byli Gardawski i Pacinda, z którymi defensorzy Lechii mieli spore kłopoty. W pierwszych 30 minutach meczu żadna ze stron nie potrafiła stworzyć sobie jednak dogodnej sytuacji bramkowej. Dopiero w 36. minucie wrzutkę Mladenovicia dość szczęśliwie przyjął Gajos i z niewielkiej odległości wpakował piłkę do siatki. Przed gwizdkiem kończącym pierwszą odsłonę mieliśmy jeszcze po jednej klarownej sytuacji bramkowej. Najpierw na kontrę nadziała się Lechia, jednak strzał Jukicia obronił Kuciak. Chwilę później w polu karnym Korony Haraslin niekonwencjonalnym zwodem minął Gnjaticia, ale nie zdołał trafić w bramkę.
Drugą połowę lepiej zaczęli gospodarze. W 52. minucie obrońcom Korony urwał się Haraslin, który wbiegł w pole karne, przełożył piłkę na lewą nogę i technicznym strzałem pokonał golkipera gości. Lechia mogła pójść za ciosem, jednak chwilę później znajdujący się w polu karnym Gajos oddał nieczysty strzał. Druga bramka dla Lechii nieco podłamała Złocisto-Krwistych. Formacje obronne Korony nie były już tak kompaktowe. W poczynania podopiecznych Smyły wkradło się dużo nerwowości, przez co Lechiści kontrolowali to, co dzieje się na boisku. Swoje okazje mieli jeszcze rezerwowi Wolski i Paixao, jednak piłka po ich strzałach nie znalazła drogi do siatki i spotkanie zakończyło się wynikiem 2:0.
Lechia pokonuje Koronę, odnosi trzecie zwycięstwo z rzędu i punktowo dołącza do zespołów z czołówki. Pierwsza połowa była obiecująca dla Korony, jednak trener Mirosław Smyła musi w debiucie przełknąć gorycz porażki.