Częstochowianie nie chcieli być gorsi od starcia z „Miedziowymi”, kiedy zdobyli gola już w 30 sekundzie i w pierwszych sekundach też byli bliscy świetnego otwarcia, ale szczęścia minimalnie zabrakło Tomaszowi Petraszkowi oraz innemu obrońcy Kamilowi Piątkowskiemu, a piłkę po strzale Vladislava Gutkovskisa złapał Martin Polaczek. Ofensywa gości trwała i 4 minucie mocno oraz celnie przymierzył Marcin Cebula. Bramkarz Podbeskidzia zdołał odbić piłkę. Potem oglądaliśmy ostre wejście Macieja Wilusza w nogi młodego Sitka, co skończyło się żółtą kartką dla doświadczonego obrońcy. Piłkarze Rakowa nie oszczędzali zresztą swoich przeciwników.
Po pierwszych minutach przewagi częstochowian potem do głosu doszli bielszczanie, którzy częściej byli w posiadaniu piłki. W 13 minucie piłka po strzale Kamila Bilińskiego została zablokowana. Zaraz po tym Bartosz Jaroch odegrał do Tomasza Nowaka, który zza pola karnego huknął tak, że Jakub Szumski nie miał nic do powiedzenia! To był jeden z najładniejszych goli w tym sezonie na naszych boiskach, a doświadczony pomocnik mógł się cieszyć ze swojego pierwszego trafienia na boiskach Ekstraklasy od… pięciu lat! Wcześniej udało mu się to 26 września 2015 roku, kiedy grał jeszcze w Górniku Łęczna i zdobył bramkę z karnego w meczu przeciwko… Podbeskidziu. Dziś po raz szósty trafił w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Bielszczanie zdobyli gola, ale stracili młodego Sitka, który po brutalnym wejściu Wilusza nie był w stanie kontynuować gry. Potem niedoświadczony sędzia Damian Sylwestrzak, po długiej analizie VAR i spędzeniu długiego czasu przed monitorem wskazał na karnego. Stało się tak po nabitej ręce Kacpra Gacha po dośrodkowaniu Frana Tudora. Pewny egzekutorem okazał się Petr Schwarz i był remis. Na boisku sporo się działo i nie było przestojów.
W 25 minucie znakomitą sytuację miał Petraszek, który znalazł się w szerokiej kadrze Czech na październikowe mecze, z kilku metrów głową przeniósł jednak piłkę nad poprzeczką. Raków grał wysokim pressingiem, starając się atakować gospodarzy już przed ich polem karnym. W pierwszych dwóch kwadransach oglądaliśmy aż tuzin strzałów, w tym cztery celne.
W 34 minucie było 2-1 dla Rakowa! Świetnym prostopadłym podaniem popisał się Fran Tudor. Piłkę w polu karnym idealnie przyjął Cebula i ładnym technicznym strzałem pokonał Polaczka. Sytuację próbował jeszcze ratować Aleksander Komor, ale bez efektu i skrzydłowy częstochowskiego zespołu cieszył się z drugiego gola w Ekstraklasie w tym sezonie. W poprzednim w barwach Korony Kielce w 26 grach trafił raz, a jego strzelecki rekord to trzy gole w rozgrywkach 2018/19. Teraz pod tym względem jest dużo, dużo lepiej.
Miejscowi odpowiedzieli kolejnym celnym strzałem Nowaka, ale Jakub Szumski był na miejscu. W 39 minucie kolejny karny dla Rakowa! Jaroch nieprzepisowo zatrzymał szarżującego Igora Sapałę, a stojący blisko arbiter bez namysły wskazał na jedenastkę. I tym razem bezbłędnym egzekutorem okazał się Schwarz i było już 3-1 dla zespołu prowadzonego przez Marka Papszuna. Koniec emocji w I części? Gdzie tam! W jednej z ostatnich akcji tej połowy Sapała wypuścił w bój Patryka Kuna. Rozpędzonego zawodnika w polu karnym nieprzepisowo powstrzymał Jaroch (po raz kolejny!) i oglądaliśmy trzecią jedenastkę w tej części gry. Tym razem do siatki podszedł Gutkovskis i jak Schwarz, też pewnie posłał futbolówkę do siatki. To 4 trafienie Łotysza w bieżących rozgrywkach i 4-1 do przerwy dla częstochowian po trzech karnych!
W 51 minucie goście byli bliscy kolejnego gola. Po kolejnym dobrze rozegranym stałym fragmencie gry przed szansą stanął Petraszek, ale z kilku metrów przestrzelił. Zaraz potem Czech głową strzelał ponad. Z drugiej strony próbował Karol Danielak, ale bez efektu. Mimo wysokiego prowadzenia Raków grał swoje i dalej starał się atakować. Dwa kolejne gole dałyby mu zresztą objęcie prowadzenia w ekstraklasowej tabeli!
Widząc, że dalej nie idzie, trener Krzysztof Brede zdecydował się na podwójną zmianę, na boisku pojawił się Gergo Kocsis i Desley Ubbink. Żeby zmienić cokolwiek było już jednak za późno, bo wysoko prowadzący goście mieli wszystko pod kontrolą. Tempo gry nie było już tak szybkie i szalone, co wcześniej.
W 65 minucie znowu w polu karnym gości pokazał się niezwykle aktywny Petraszek. Tym razem głową z kilku metrów przymierzył celnie, ale Polaczek zdołał odbić piłkę. Kilka minut później głową z drugiej strony minimalnie niecelnie uderzał Filip Laskowski. Podbeskidzie mimo strat starało się walczyć. Z dystansu strzelał Michał Rzuchowski, ale Szumski wybił piłkę.
W końcówce trener Papszun dał szansę debiutu w Ekstraklasie Ivi Lopezowi, który ma na swoim koncie występy w Primera Division w barwach Levante. Z kolei w ekipie „Górali” po pauzie spowodowanej kontuzją do gry wrócił Marko Roginić. W 85 minucie mogło być 5-1 dla przyjezdnych, ale piłka po trafieniu Davida Tijanicia wylądowała na poprzeczce, a atomowa dobitka Lopeza przeszła nad poprzeczką. Ostatecznie skończyło się więc na wyniku 4-1.
Raków wygrywa w przeciągu kilku dni drugi ligowy mecz i na koncie ma już 9 punktów. W Bielsku częstochowianie wygrali swoje kolejne wyjazdowe spotkanie w tym sezonie. Z kolei „Górale” zostają w blokach, z ledwie dwoma punktami na koncie i bagażem już 12 straconych goli w tym sezonie.