0:2 do 34. minuty, Twoim rywalem czołowa defensywa ligi, a sam jesteś w czubie tabeli po jej uprzednim obróceniu. Niewiele zapowiadało, że powiedzenie „efekt nowej miotły” sprawdzi się i w tym przypadku. Biorąc pod uwagę te okoliczności – sprawdziło się.
17. minuta Chodyna, 34. Balic. Wiadomo, że Leszek Ojrzyński w klubie nie pracuje długo, jednak poprawy gry obronnej nie widzieliśmy – obie bramki padły po błędach formacji defensywnej. Drużyny byłego trenera między innymi Wisły Płock charakteryzują się też jednak walką do samego końca – to akurat otrzymaliśmy. No i wielki powrót Forsella, ale nie uprzedzajmy faktów.
Na szczęście dla Stali formacja defensywna gospodarzy też nie była monolitem. Mielczanie trzy minuty po stracie bramki na 2:0 odpowiedzieli golem kontaktowym. Ratajczyk w prostej sytuacji przy linii końcowej tak niefortunnie i nieudacznie wybił piłkę, że ta spadła pod nogi Domańskiego, który huknął i przywrócił gościom nadzieję na korzystny rezultat.
Wynik meczu ustalił Petteri Forsell. Świetnie wyglądał w Miedzi, bardzo dobrze w Koronie – naprawdę wszystko wskazywało na to, że Fin będzie w Mielcu wartością dodaną, ba, że będzie gwiazdą, która zapewni Stali kilka „oczek”. Dziś w końcu mu się to udało robiąc to, co potrafi najlepiej – huknąć z wolnego z daleka w samo okno.
Leszek Ojrzyński zalicza więc całkiem udany debiut. Zagłębie liczbowo wciąż wygląda nieźle, jednak po stracie Białka ewidentny jest problem z przodu. Ponad połowę goli dla Miedziowych strzelili obrońcy – nie da się ukryć, nie jest to rzecz pożądana.