lech

Lech wjechał na bocznicę, z której nie może wyjechać. Kolejorz w końcu przestanie tracić gole w końcówce?

1/3 sezonu już za nami, to wystarczający czas na małe podsumowania oraz ocenę zespołów na podstawie tego co do tej pory zagrali. Sezon dziwny, bo krótszy, w innej rzeczywistości pandemicznej, ale dziwaczny też dlatego, że mamy w końcu polski zespół w pucharach, lecz słabo radzący sobie w lidze (w Poznaniu to nic nowego). Czy ktoś pamięta jeszcze poprzednie sezony wicemistrzów Polski? Wtedy Kolejorz radził sobie świetnie w końcówkach, zdobywał dużo punktów, teraz jednak passa się odwróciła. Czy Lech jest w stanie wyjść z tego kryzysu bez dużych perturbacji?

Był sierpień, był wrzesień, piękne miesiące dla polskiej piłki, a zwłaszcza dla Lecha Poznań, ekipa Dariusz Żurawia, na jego skrzydłach z polotem awansowała do europejskich rozgrywek ogrywając kolejnych rywali. Jednak w lidze już wtedy coś nie grało, tego polotu, a zwłaszcza sił brakowało. O ile w końcówkach meczów na Cyprze czy Szwecji Kolejorz dalej atakował i miażdżył rywali przygotowaniem wydolnościowym, to w lidze zawodził. Ostatnie dziesięć minut w Lubinie to dwie stracone bramki i trzy punkty, wygrana wymknęła się spod kontroli także w spotkaniu z Wisłą Płock, Lech tracił też gola w końcówce z Piastem, a także „siadł” fizycznie w Belgii, w starciu pucharowym z Charleroi. Na fali dobrego wyniku w Europie, kibice i włodarze Lecha machnęli na to ręką. Przecież wynik i kasa się zgadzały, a przecież liga dopiero się rozpoczęła, a zespół odrobi stracone punkty w dalszej części sezonu. Ten moment przespano.

Właściciele Lecha i trener zatracili się w sukcesie pucharowym i stracili czujność, to był moment, w którym zabrzmiał głośny dzwonek ostrzegawczy, lecz go zignorowano. Nie wzmocniono wystarczająco zespołu zwłaszcza w środku pola i defensywie. Lech z meczu na mecz słabnął w końcówkach, a duża liczba spotkań tylko pogłębiała kryzys kondycyjny. Pierwszy miesiąc-półtorej dało się jechać na tym co było do tej pory, później zaczęły się schody i bynajmniej nie chodzi o poziom trudności rywali, z którymi było się zmierzyć zespołowi z Poznania. Pojawiły się kontuzje i kolejne porażki. Mecz z Benfiką mocno unaocznił skalę problemu, nie tylko przez brak kilku kluczowych piłkarzy, ale także przez duże zmęczenie liderów zespołu. Moder nie był w stanie sam ciągnąć środka pola pod nieobecność Tiby, zwłaszcza grając dodatkowe mecze w kadrze Jerzego Brzęczka w przerwach na kadrę. Wypadali także Satka czy Rogne, do tego niesamowicie wyeksploatowany Czerwiński, Ramirez czy Ishak nie dawali tej siły w ofensywie jak na początku sezonu. Portugalczycy wygrali w Poznaniu dzięki lepszemu przygotowaniu kondycyjnemu i szerszej ławce. Końcówka spotkania, podobnie jak z Rangersami to pokazała aż nad wyraz dobitnie. Kolejorz chcąc gonić wynik robił to na granicy wytrzymałości, w kluczowych momentach tą wytrzymałość tracąc. Pojawiły się także fatalne występy w lidze jak ten z Jagiellonią. Ostatnio efekt kondycyjnego domina, który dosięgał kolejnych graczy pokazał, że ciężko nawet dowieźć wygrane z Legią czy Rakowem, czyli drużynami prowadzącymi w stawce, będąc na przestrzeni spotkania nie gorszym, a nawet lepszym.

Mecz, w których Lech tracił gole w ostatnich minutach spotkania:

Zagłębie Lubin – Lech – 1:2 – 82. i 87. minuta – strata trzech punktów

Lech – Wisła Płock – 2:2 – 88. minuta – strata dwóch punktów

Piast Gliwice – Lech – 1:4 – 88. minuta – bez straty punktów

Lech – Benfica – 2:4 – 90.minuta – gol zamykający mecz

Legia Warszawa – Lech – 2:1 – 90.minuta – strata punktu

Lech – Raków Częstochowa – 3:3 – 90.minuta – strata dwóch punktów

W sumie to OSIEM PUNKTÓW straty! Gdyby nie to, Lech teraz z 18 punktami były dwa oczka za Rakowem i Legią w ligowej tabeli z dużymi szansami na prowadzenie na zimę przy bardzo korzystnym kalendarzu w końcówce roku.

Jedyne spotkania, kiedy to Lech w ostatnim czasie strzelał w końcówkach, to mecze z Wartą (karny Modera – +2 pkt), remis z Cracovią (+1 pkt) i gol Awwada, gol z Jagiellonią z karnego Modera (bez punktów) i… to tyle… Do meczów pucharowych nie wracamy, bo były to już dawne czasy, kiedy to drużyna jeszcze funkcjonowała kondycyjnie.

Co zawiniło?

To pewnie jest analizowane od dłuższego czasu w gabinetach trenerskich oraz gabinetach prezesowskich przy Bułgarskiej. Władze klubu… po cichu niejako wzięły tą winę na siebie. Kilka dni temu wszak przedłużyli kontrakt z trenerem Żurawiem aż o trzy lata (optymistycznie!). Więc co? Nie wina przygotowania, lecz braku wzmocnień i ławki jest podstawą obecnych problemów Kolejorza. Zresztą, ku temu także byśmy się przychylili, Lech przecież latem grał wyśmienicie w lidze (końcówka poprzedniego sezonu), doskonale prezentował się w pucharach, a duża liczba spotkań w trakcie sezonu zajechała zespół, któremu brakuje pary niemal co spotkanie w ostatnim kwadransie meczów.

Czy włodarze Lecha zrobili wszystko by tej sytuacji zaradzić? Na pewno nie. Aczkolwiek, o dziwo, nie należy im odbierać starać w końcówce okienka, kiedy to dokonano wzmocnień kilku ważnych pozycji. Czy przespano lato? Tak, ponieważ piłkarze zaczęli przyjeżdżać do klubu zdecydowanie za późno. Szczególnie cierpi środek pola, gdzie jest dwóch trzymających poziom piłkarzy. Jednak Tiba miał już swój uraz, a Moder gra niemal wszystko, dodatkowo biegając w spotkaniach reprezentacji Polski. Niestety Muhar odjechał poziomem w przeciwną stronę i jest tylko zmiennikiem na końcówki spotkań, by chociaż na chwilę zluzować podstawowych graczy, a Marchwiński męczy się na pozycjach 6/8 gdy musi grać niżej, mają przy tym niezbyt wysoką formę. Ponoć Lech chciał do końca okienka wzmocnić środek pola znanym w naszym kraju Petarem Brlekiem, jednak zakażeniem wirusem zabiło ten transfer na ostatniej prostej, ale za to… udało się sprzedać Modera za rekordową kwotę, ale tylko odwlekając odejście prawdopodobnie tylko do zimowego okienka. Wtedy mogą też odejść chociażby Tymoteusz Puchacz czy Kuba Kamiński, za których europejskie kluby szykują grubą kasę.

Na szczęście, można powiedzieć, że już teraz znamy następcę Jakuba Modera, będzie nim Jesper Karlstrom – kapitan szwedzkiego Djurgardens, lecz tego transferu… dokonano kilka miesięcy za późno. Lech w zimowym okienku będzie próbował ściągnąć też kolejnych graczy, także do środka pola (wrócił temat wypożyczenia Brleka) oraz do defensywy, mówi się także o permanentnym pozyskaniu Bohdana Butki z Szachtara, co będzie możliwe już zimą, kiedy wejdzie w półroczy okres przed końcem swojego kontraktu na Ukrainie. Będąc już przy defensywie, tutaj również się Panowie Klimczak z Rutkowskim nie popisali. Chciano, lecz nie za wszelką cenę ściągnąć latem dodatkowego stopera, właśnie takiego, który mógłbym podmieć wyeksploatowanego Satkę, czy też często kontuzjowanego Rogne. Ich dwóch zabrakło tylko raz, ale w kluczowym momencie w spotkaniu z Benfiką, kiedy na głęboką wodę rzucono Dejewskie, który sobie zdecydowanie nie poradził zawalając dwie bramki. Gdyby nie to… możliwe, że już w pierwszym spotkaniu Kolejorz cieszyłby się z punktów w fazie grupowej, a tak dalej musi liczyć na siebie i na gorszą dyspozycję rywali. Stoper jednak ma prędzej czy później przyjść, ponieważ klub widzi problem z Rogne, do tego latem, prawdopodobnie po Euro, może odejść Satka, na którego ostrzą sobie zęby kluby z Bundesligi.

Jaka przyszłość przed Lechem?

Końcówka roku wydaje się, że musi być lepsza niż ostatnie tygodnie. Po pierwsze nie będzie już przerw na kadrę, co pozwoli na ciągłość pracy. Do tego mimo grania co 3 dni niemal do świąt Lech ma przed sobą też kilku słabszych rywali. Terminarz ligowy jest łaskawy, lecz mamy nadzieję, że nie będzie on lekceważony przez trenera, bo jednak kusi by zaryzykować i rzutem na taśmę powalczyć o wyjście z grupy Ligi Europy (kosztem rotacji w meczach ligowych). To czy jest na to szansa będzie już wiadomo w ten czwartek, wtedy w Belgii Lechici zagrają z nieco mocniejszym niż w Poznaniu Standardem i tylko wygrana utrzymuje drużynę Dariusza Żurawia w dalszej grze.

Terminarz spotkań Lecha do końca grudnia (pogrubione spotkania pucharowe):

26.11 Standard Liege

30.11 Lechia Gdańsk

3.12 Benfica Lizbona

6.12 Podbeskidzie Bielsko-Biała

10.12 Rangers FC

13.12 Stal Mielec

16.12 Pogoń Szczecin

19/20.12 Wisła Kraków

W lidze? Tutaj wydaje się, że terminarz będzie luźniejszy. Lechia, która została ograna dosyć łatwo przez Piasta, będące na dole tabeli Stal i Podbeskidzie, później średnio się spisująca się ostatnio Pogoń, która długo walczyło z wirusem (zaległy mecz) i będąca także na dole tabeli Wisła. Przy dużej mobilizacji jest szansa na sporą zdobycz punktową, co zgodnie z pokrętną logiką tej ligi nie jest niemożliwe i może dać dobry wynik na koniec roku w ligowej tabeli. Kwestia, czy przerwa na kadrę pozwoliła wypocząć takim graczom jak Ishak, Ramirez, Tiba czy Rogne, którzy są filarami zespołu i nie byli powołani do żadnej kadry, na tyle by ciągnąć ten zespół. Dobra dyspozycja tych graczy, co daje dużo optymizmu, została wyeksponowana w spotkaniu z Rakowem, wtedy jednak gorzej pokazali się zmęczeni kadrowicze – Czerwiński, Moder, Puchacz, Satka czy Skóraś. Jak będzie w czwartek, a później w niedzielę? Te mecze będą kluczowe jeśli chodzi o tą rundę, a może nawet i sezon. Pierwszy z nich pokaże czy dalej będzie warto walczyć w Europie, a drugi to walka o podtrzymanie ligowych szans na sukces w kontekście finału sezonu.