Spotkanie otwierające 25. kolejkę PKO BP Ekstraklasy przysporzyło nam dosyć jednostronne i niezbyt porywające widowisko po którym Podbeskidzie na swoim boisku musiało uznać wyższość wicelidera tabeli Pogoń Szczecin 0:2 (0:1). Bramki dla drużyny gości strzelili kadrowicze powołani na marcowe zgrupowanie, mianowicie Kacper Kozłowski oraz z karnego Sebastian Kowalczyk.
Przed spotkaniem faworyt wydawał się oczywisty, lecz jak to bywa w naszej rodzimej lidze, wszystko jest możliwe i nikt nie może czuć się pewnie. O ile pierwszy fragment gry nie wskazywał, że będzie to mecz do jednaj bramki, to im dalej w las to przewaga podopiecznych Kosty Runjaicia była coraz większa. Owszem w początkowej fazie spotkania mogło się podobać zarówno ustawienie jak i doskok do rywala przez piłkarzy Dariusza Marca, lecz nijak nie dało to żadnych korzyści. Portowcy spokojnie wyczekali rywala i spokojnie zaczęli przedostawać się pod bramkę rywali. Sygnałami ostrzegawczymi dla Górali były sytuacje Adriana Benedyczaka i Sebastiana Kowalczyka, w których genialnym instynktem i podaniami popisali się Kozłowski oraz Kucharczyk, jednak wykończenie pozostawiało trochę do życzenia. Wspomniany wyżej duet pomocników wyprowadził w 34 minucie Pogoń na prowadzenie. Dośrodkowanie Kucharczyka pewnym strzałem głową w siatce umieścił Kacper Kozłowski. Do końca połowy nic się szczególnego nie wydarzyło i wynik pozostawał bez zmian.
W drugiej odsłonie na samym początku znowu tak jakby wycofała się Pogoń i przez pierwszy kwadrans mieliśmy tzw. przeciąganie liny. Gwoździem do trumny podopiecznych trenera Marca była sytuacja z 60 minuty w której Bartłomiej Krecichwost znokautował w polu karnym Jakuba Bartkowskiego. Z początku sędzia gwizdnął faul zawodnika Dumy Pomorza, lecz po analizie z wozu VAR i podejściu do monitorka, po dłuższej chwili zastanowienia wskazał na jedenasty metr. Karnego pewnie na gola zamienił Sebastian Kowalczyk i tym samym na tablicy wyników widniał wynik 2:o dla Pogoni. Rozbite rozwojem sytuacji Podbeskidzie totalnie siadło i w obronie popełniali bardzo proste błędy. Na ich szczęście w sytuacjach oko w oko z bramkarzem za równo Kozłowski i Benedyczak musieli uznać wyższość Michala Peskovicia. Wynik nie uległ już do końca żadnym zmianom i Portowcy mogli wyjechać z Bielska-Białej z kompletem punktów, w poczuciu dobrze wykonanego zadania, tym samym zdołali po raz szesnasty w tym sezonie zachować czyste konto. Przechodząc do Podbeskidzia to kolokwialnie rzecz ujmując, byli tłem dla dobrze dysponowanego rywala i dalej ciąży nad nimi widmo spadku, w następnej kolejce czeka ich ciężka wyprawa do Wrocławia, bowiem Śląsk od czasu przyjścia nowego trenera nie doznał smaku porażki. Natomiast Pogoń we wtorek czeka spotkanie na swoim boisku z pogrążonym w małym kryzysie Górnikiem i jeśli tam zdobędą komplet, to mogą być praktycznie pewni podium na koniec sezonu.