Lech dzięki trafieniu Puchacza w końcówce spotkania poczuł się zbyt pewnie i nie dowiózł wygranej do końca. Ba! Przegrał spotkanie po pokerowej zagrywce trenera Gąsiora. Wygraną Stali, tak ważną w kontekście utrzymania dał Petteri Forsell dwukrotnie kapitalnie wrzucając piłkę z autu w samej końcówce spotkania. W Poznaniu znowu złapali się za głowę, ponieważ da się przegrywać w jeszcze bardziej absurdalny sposób…
O tym meczu nie ma za bardzo jak się rozpisywać, większość spotkania Lech walił głową w mur, prowadził atak pozycyjny, a Stal się skutecznie broniła. Świetnie grał Tymoteusz Puchacz, który postawił sobie za cel zdobycie bramki z dystansu. I próbował, każdy strzał był coraz bliżej celu, aż w końcu w 80. minucie dopiął celu, co prawda po rykoszecie, ale dał radość dla kibiców w Poznaniu. Wtedy jednak stał się cud dla Stali. Trenerski zmysł taktyczny, pokerowa zagrywka trenera Gąsiora się powiodła. Wpuścił na boisko swojego jokera, dzięki któremu już trzykrotnie po rzutach z autu Stal zdobywała gola w tym sezonie. Przed spotkaniem szkoleniowiec gości stwierdził, że gdyby mógł to Petteri Forsell wchodziłby tylko na rzuty z autu, na lotne zmiany jak w piłce ręcznej. Tutaj jednak zmiana na stałe się powiodła. Najpierw w 89. minucie niemal spod ławek trenerskich Fin dorzucił kapitalnie, a w zamieszaniu pod bramką futbolówkę do niej wbił Kraweć, zaskakując Filipa Bednarka. Kilka minut później, w doliczonym czasie gry… sytuacja się powtórzyła, wyrzut z dalekiego auto spod ławek trenerskich i Fin ponownie kapitalnie dograł, tym razem do de Amo, który przyjął klatką kierunkowo piłkę i zdobył zwycięskiego gola.
Stal się cieszyła, Lech ponownie był załamany, Stal dzięki szczęściu, które niewątpliwie przynosi im nowy szkoleniowiec być może się utrzyma. Lech raczej na pewno zanotuje najgorszy ligowy start od kilkunastu lat.