W meczu 1 rundy eliminacji do Ligi Mistrzów Legia Warszawa na wyjeździe pokonała FK Bodo/Glimt 3:2 (2:1). Tym samym przybliżyli się do awansu do następnej fazy. Gole dla Legionistów strzelali Luquinhas i dwa razy Emreli. Dla gospodarzy bramki zdobyli kolejno Botheim i Pernambuco. Rewanż w najbliższy wtorek w Warszawie.
Przed meczem faworytem wydawał się Mistrz Norwegii, w końcu oni są ograni w trybie meczowym, natomiast podopieczni Czesława Michniewicza nie rozegrali żadnego meczu o stawkę, więc to była swego rodzaju niewiadoma.
Tymczasem od początku wszyscy kibice zostali pozytywnie zaskoczeni, bowiem już w 2 minucie to Legia, za sprawą bramki Luquinhasa wyszła na prowadzenie. Warto pochwalić za asystę młodego Skibickiego. Sztuczna murawa miała być atutem gospodarzy, a pierwsza połowa wyglądała bardzo dobrze, mecz był wyrównany z delikatną przewagą Legii. Imponowała gra w formacji obronnej, która eliminowała każde zagrożenie. Też gdyby nie dobra postawa Nikity Haikina w bramce to do przerwy Norwegowie schodzili by z większym bagażem bramek. W 41 minucie po zamieszaniu w polu karnym premierowego gola zdobył nowy napastnik, Emreli. Niestety Legioniści stracili czujność i w doliczonym czasie gry Erik Botheim boleśnie ukarał Mistrzów Polski, zdobywając kontaktowego gola głową do szatni.
Na drugą połówkę bardziej energetyczni i skoncentrowani wyszli piłkarze Bodo, lecz jeśli im brakło skuteczności, to na posterunku stał niezawodny Artur Boruc, który naprawiał błędy kolegów. Legia w porównaniu do pierwszej części zmieniła taktykę, teraz starała się wyczekać rywala i z kontry spróbować swoich sił. Ten plan okazał się dobrym posunięciem, składna akcja Luquinhasa, Skibickiego i Emreliego zaowocowała bramką na 3:1. Jednym słowem szok, bowiem wielu w optymistycznych scenariuszach zakładało remis, a tu proszę Legia sprawiła taką miłą niespodziankę. W 68 minucie zakotłowało się w polu karnym Norwegów, padł Luquinhas i mogło się zdawać, że to powinna być ewidentna jedenastka, jednak arbiter główny był innego zdania, a VAR podczas tego spotkania nie było, żeby zweryfikować. W 78 minucie kolejny błąd w ustawieniu Legionistów wykorzystał tym razem niepilnowany Pernambuco, z bliskiej odległości pakując piłkę do bramki. W 81 minucie gospodarze grali w osłabieniu z uwagi na czerwoną kartkę dla Konradsena, po brutalnym wejściu w Luquinhasa. Z perspektywy czasu sędzia pozwalał gospodarzom momentami na zbyt ostrą grę. Do końca wynik nie uległ zmian i Legia mogła cieszyć się z cennego rezultatu.
Do rewanżu Legioniści przystąpią z uprzywilejowanej pozycji i oby tego z rąk nie wypuścili, bo ten mecz może dać tylko pozytywnego kopa, w dalszej walce o europejskie puchary.