Spotkanie Piasta z Rakowem zapowiadało się ciekawie. Oba zespoły aspirują do walki o najwyższe cele. W tym przypadku, wydarzenia boiskowe potwierdziły słuszność powyższej tezy. To może być jedno z lepszych spotkań tego sezonu. Nie zabrakło zarówno pięknych goli, jak i szalonych zwrotów akcji. Koniec końców, było to bardzo dobre widowisko i tym razem szkoda, że mecz trwa tylko 90 minut.
Przed pierwszym gwizdkiem Piast pożegnał Gerarda Badię, który przez ostatnie 8 sezonów godnie reprezentował gliwicki klub. Hiszpan walnie przyczynił się do zdobycia medali mistrzostw Polski każdego koloru. Nie ma wątpliwości, że jego odejście to wielka strata dla naszej ligi, zarówno w aspekcie boiskowym, jak i pozaboiskowym.
Na pierwszego gola nie trzeba było długo czekać. Wynik otworzył pięknym strzałem z rzutu wolnego Michał Chrapek. Aleksander Kovacević był bez szans. Nowy bramkarz Rakowa pomógł drużynie kilkanaście minut później, kiedy to zdołał obronić mocny strzał głową Patryka Sokołowskiego. Kiedy wydawało się, że Piast dowiezie do przerwy jednobramkowe prowadzenie, do gry wkroczył Mateusz Wdowiak. Strzałem z pierwszej piłki zza pola karnego był na tyle mocny, że zdołał wpaść do siatki.
W drugą połowę lepiej weszli goście. Najpierw w indywidualnej akcji gola mógł strzelić Szelągowski, ale ostatecznie spudłował. Następnie Ivi Lopez był bliski powtórzenia tego, co w pierwszej odsłonie zrobił Michał Chrapek, jednak Hiszpan nie zmieścił piłki w bramce. Parę minut Hiszpan podjął kolejną próbę z rzutu wolnego, ale tym razem na drodze stanął mu Plach, który koniuszkami palców sparował piłkę na poprzeczkę, a następnie zdołał obronić dobitkę Kuna. Bramka dla Rakowa wisiała w powietrzu, ale to „Piastunki” objęły prowadzenie. Świeżo wpuszczony na boisko Guedes stracił piłkę na rzecz Torila, ten zagrał do wbiegającego po prawej stronie Konczkowskiego, a ten wyłożył świetną piłkę do Sokołowskiego, który płaskim strzałem wpakował futbolówkę do bramki. Wydawało się, że lepszego przykładu na potwierdzenie maksymy, w której niewykorzystane okazje lubią się mścić nie będzie. Piast postanowił jednak podjąć wyzwanie.
Chwilę po strzelonej bramce, gliwiczanie otrzymali rzut karny po faulu Długosza na Holubku. Patryk Lipski nie tyle, że nie strzelił „jedenastki”, ale po prostu podał piłkę do Kovacevicia. Ta nonszalancja okrutnie się zemściła. Kilkanaście sekund później ekipa spod Jasnej Góry wyrównała, a strzelcem bramki był…Długosz. Były piłkarz kieleckiej Korony przebył błyskawiczną drogę z piekła do nieba. Nie był to jednak koniec popisów tego 21-latka, ponieważ kilka minut później wywalczył rzut karny po faulu…Holubka. Jakże szybko odwrócone zostały role. W ciągu pięciu minut Piast przebył drogę od niedoszłego dwubramkowego prowadzenia do oddania go rywalowi, bo Ivi Lopez pewnie wykorzystał szansę z jedenastego metra. Piast mógł wyrównać w 87. minucie, ale Lipski nie zdołał pokonać Kovacevicia z bliskiej odległości. Chyba nikt nie chciałby być w skórze Patryka Lipskiego po takim meczu. Nawet doping prowadzony przez Gerarda Badię nie zdołał ponieść zawodników i ostatecznie to Raków wywozi trzy punkty z ciężkiego terenu.