Ależ to było zakończenie kolejki. Lechia Gdańsk pokonała na swoim stadionie mistrza Polski pewnie wygrywając 3:1. Każdy oglądający wie, że wynik ten mógł być większy.
Tomasz Kaczmarek ma znakomite wejście na ławkę trenerską, a dzisiejsze spotkanie było wisienką na torcie. W pięknym stylu, przed gdańską publiką i z Legią Warszawa. Wygrana 3:1, a honorową bramkę dla warszawiaków strzelił Pekhart z rzutu karnego. Ozdobą spotkania były jednak strzały gospodarzy, a zwłaszcza pierwsze trafienie Macieja Gajosa bezpośrednio z rzutu wolnego. Ten aspekt gry na pomorzu w tym sezonie zdecydowanie się poprawił i właśnie ten gol jest tego przykładem. Lechia zdominowała przede wszystkim środek pola i nie pozwoliła by jej go odebrano. Statystyki o posiadaniu piłki mówią same za siebie, a było ono na korzyść gdańszczan. Na ten moment można więc stwierdzić, że zmiana szkoleniowca i zwolnienie Piotra Stokowca było strzałem w dziesiątkę. Niemniej jednak to jest piłka i nic tu nie trwa wiecznie.
Zaś Legia kolejny raz zawodzi. I ok, w tygodniu była wygrana z Leicester, ale czy to jest warte? Wiadomo, trzeba wyjść jak najlepszym składem i zagrać jak najlepiej, ale nie można zapomnieć o lidze. Na ten moment po 8 meczach, kiedy Wojskowi wygrają (pamiętajmy, że to założenie) dwa zaległe mecze, to i tak będą tracić 6 pkt do Lecha. A to jest jeszcze pierwsza część sezonu i już niedługo starcie bezpośrednio z Kolejorzem. I można liczyć, a jest to całkiem realne, że uda się nie tyle zająć trzecie miejsce i grać na wiosnę w Lidze Konferencji, ale i występować nadal w Lidze Europy. Tylko co z tego, jeśli w lidze trzeba będzie się bić do końca o puchary? Póki co, wygląda tak jakby Legia wszystko rzuciła na Europę i nie jest w stanie znaleźć środka. W tygodniu jesteśmy świadkami znakomitej taktyki, a w weekend zwykłego przekombinowania. Czy to się zmieni? Nie wiadomo, szczególnie przy wymaganiach Dariusza Mioduskiego.