Siódmy remis Radomiaka w tym sezonie. Tym razem zasłużony. Niby Jagiellonia dominowała na boisku, jednak niewiele z tego wynikało. Jagiellonia utrzymuje się w górnej połowie tabeli, a kolejne remisy Radomiaka spychają zespół w coraz niższe rejony tabeli.
Mecz nie był zbyt ciekawy. Jagiellonia objęła prowadzenie w 25. minucie, kiedy Fiodor Cernych wykorzystał bardzo dobre podanie Bojana Nasticia. Serbski wahadłowy długo nie nacieszył się z pierwszej asysty w białostockim klubie, bo już chwilę potem musiał zejść z powodu kontuzji. Szczęście w nieszczęściu drużyny z Białegostoku, że w trakcie przerwy reprezentacyjnej do pełnej dyspozycji wrócił Bartłomiej Wdowik, więc mógł zastąpić kontuzjowanego kolegę. Radość całego zespołu również nie trwała długo. Po konsultacji z wozem VAR Daniel Stefański podyktował rzut karny dla Radomiaka z powodu zagrania piłki ręką przez Jesusa Imaza. Zastępujący kontuzjowanego Steinborsa Dziekoński był blisko obrony rzutu karnego, ale ostatecznie Karol Angielski mógł się cieszyć z trzeciej bramki w tym sezonie. Poza bramkami w pierwszej odsłonie nic specjalnego nie zobaczyliśmy.
Po przerwie wcale nie było lepiej. Jagiellonia próbowała atakować, ale na próbach się kończyło. Strzały na bramkę były niecelne lub były na tyle słabe, że jedynie pozwalały rozgrzać się bramkarzom w ten jesienny wieczór. Dopiero pod koniec meczu zaczęło się coś dziać. W tej sytuacji sprawy w swoje ręce wziął kapitan „żółto-czerwonych”, który dwukrotnie próbował pokonać Majchrowicza, ale bramki z tego nie było. Najbliżej zwycięskiej bramki był Nalepa po uderzeniu z około 20 metrów, gdy Majchrowicz musiał mocno się wysilić, aby przerzucić piłkę nad poprzeczkę. Więcej konkretów nie uświadczyliśmy, więc remis należy uznać za rezultat sprawiedliwy.
W następnej serii gier Jagiellonia zagra w Szczecinie z Pogonią, a do Radomia przyjedzie Górnik Łęczna.