Miał być hit, a wyszło jak wyszło. Porwał pierwszy kwadrans, potem długo, długo nic. Ostatecznie po bezbramkowym remisie Raków Częstochowa podzielił się punktami z Pogonią Szczecin.
Przed meczem wszyscy nastawiali się na wielkie show. Pierwsze minuty rozpaliły kibiców do czerwoności. Pogoń ruszyła na początku na wyraźnie zaskoczony Raków i tylko szczęście sprawiło, że goście nie otworzyli wyniku spotkania. Po chwili odpowiedzieli częstochowianie, ale piłka minęła lewy słupek. Potem nastąpiła stagnacja, wycofanie. Obie drużyny wyglądały jakby bały się zaryzykować. Walka toczyła się głównie w środku pola. Do przerwy nie za wiele się już wydarzyło.
W drugiej połówce nieco śmielej zaczynali poczynać sobie podopieczni Marka Papszuna, próbowali wrzutek z lewej czy prawej flanki, szybkich konter. Widać było zmiany które rozochociły i dodały skrzydeł gospodarzom. Jednak brakowało precyzji, dokładności, może i chłodnej głowy. Piłkę meczową miał w doliczonym czasie gry Parzyszek, lecz z bliskiej odległości na pustą bramkę się pomylił. Wszyscy od Częstochowy do Szczecina złapali się za głowy. Spotkanie zakończyło się remisem, w opinii obydwu trenerów sprawiedliwy. Raków u siebie po raz kolejny nie strzelił gola Pogoni w Ekstraklasie. Tymczasem Portowcy po raz czwarty w tej kampanii remisują mecze, które powinni wygrać. Teraz piłkarze z uwagi na przerwę na kadrę dostaną trochę luzu, oczywiście ci którzy nie rozjechali się na zgrupowania. Za dwa tygodnie Pogoń podejmie u siebie Śląsk, a Raków uda się na podbój Wawelu, by stawić czoła Cracovii.