Radomska maszyna się nie zatrzymuje. Tym razem obnażyła pogrążoną w kryzysie Legię. Środowe zwycięstwo „Wojskowych” z Zagłębiem Lubin dało kibicom złudną nadzieję, że idzie lepsze. Radomiak w dzisiejszym pojedynku pokazał, że nic bardziej mylnego.
Radomiak zaczął mecz agresywnie, jednak zapędy gości zatrzymali…kibice obu ekip. Zadymienie boiska uniemożliwiło granie na boisku przez 10 minut. Po wznowieniu Legia była stroną dominującą, jednak konkretów było niewiele. Najbardziej aktywny był Josue, jednak niezbyt to się przekładało na klarowne sytuacje bramkowe. Najlepszą okazję Legia miała po ewidentnym faulu Muciego na Jakubiku (który z tego powodu musiał zejść z boiskaa), ale nawet wtedy Lopes nie zdołał strzelić bramki. Zrobił to jednak zespół z Radomia. Po ogromnym zamieszaniu w polu karnym piłka przekroczyła linię bramkową. Ostatecznie uznano, że bramkę samobójczą strzelił Mateusz Wieteska, na którym zresztą w dziecinny sposób wyżył się Boruc rzucając piłką w jego cztery litery (serio). Drużyna Dariusza Banasika nie miała zamiaru przetrwać końcowych minut pierwszej połowy. Radomianie ze zdwojoną siłą rzucili się na nerwowo grającą obronę Legii. Bliski gola był Angielski, a także Kaput…bezpośrednio z rzutu rożnego.
Przebieg drugiej połowy był całkiem podobny. Legia była przy piłce, jednak niewiele z tego wynikało. Blisko wyrównania było w 57. minucie, ale Lopes nie zamknął dośrodkowania Mladenovicia jak trzeba, wysoko uderzając nad bramką z bliska. Kilka minut później było blisko drugiej bramki dla Radomiaka. Nierozważne wyjście Boruca mógł wykorzystać Machado, jednak oddał za słaby strzał, który z bramki wybił, o ironio, Wieteska. Cóż jednak z tego, skoro chwilę później było 0:2? Świetne dośrodkowanie Nascimento wykorzystał Maurides. Od tamtej pory Radomiak świetnie zarządzał spotkaniem, nie pozwalając rywalowi na nic. Wystarczyło czekać, aż Legia sama popełni błąd. Stało się to w 83. minucie, kiedy to Ciepiela sfaulował Nascimento w polu karnym. „Jedenastkę” wykorzystał Karol Angielski, strzelając swojego dziewiątego gola w tym sezonie. Radomiak nie nie odpuścił nawet po tej bramce? W doliczonym czasie gry czwartego gola mógł strzelić Abramowicz, ale bardzo źle uderzył w dogodnej sytuacji.
Legia przerwę zimową przezimuje w strefie spadkowej. Przed sezonem taki scenariusz mogli wyobrażać jedynie najzagorzalsi przeciwnicy stołecznego klubu i to jedynie w swoich snach. Ligowa tabela doskonale pokazuje, w jakie bagno wpadł ten utytułowany klub. „Wojskowi” tak obnażeni przez Radomiak pokazują tylko, w jakim są kryzysie, co zwiastuje dosyć trudną drogę do wyjścia z tych kłopotów. Za to Dariusz Banasik buduje swoją legendę. Obejmując zespół przed sezonem 2018/19 pewnie się nie spodziewał, że będzie pisał historię tego klubu. Tak się właśnie dzieje. Czwarte miejsce w Ekstraklasie przez przerwą zimową to najlepszy rezultat w historii klubu. W sezonie 1984/85, czyli do niedawna jedynym, w którym „Zieloni” grali w najwyższej klasie rozgrywkowej, przerwę zimową spędzili na 5. miejscu w tabeli. Wówczas tragiczna runda wiosenna zepchnęła radomian w otchłań niższych klas rozgrywkowych, z której wydostali się dopiero po 36 latach. Dariusz Banasik gwarantuje, że powtórki z rozrywki nie będzie. Bardzo możliwe, że trener Radomiaka dopiero zaczyna pisać historię radomskiego futbolu.