Dwa błędy arbitra Bartosza Frankowskiego z Torunia popełnione w pierwszym kwadransie, miały decydujący wpływ na przebieg tego meczu. Gdyby nie one, nie świeciłaby pełnym blaskiem gwiazda Flavio Paixao. Portugalczyk zdobył 100. gola w ekstraklasie, a Warta Poznań do domu wraca bez punktów.
Lecz nieszczęście Warty rozpoczęło się od błędu sędziego Frankowskiego. W 3. minucie na połowie Lechii został sfaulowany Zrelak. I choć ostro zaatakował go Nalepa, arbiter nie tylko nie ukarał obrońcy gospodarzy żółtym kartonikiem, ale nawet nie przyznał poznaniakom rzutu wolnego.
Gdy Słowakowi udzielana była pomoc medyczna, lechiści szybko przerzucili piłkę na lewą stronę. Kopczyński niepotrzebnie podał piłkę do tytułu, Diabate wygrał przebitkę w polu karnym z Kupczakiem, piłka trafiła do Flavio Paixao, który mocnym strzałem pod poprzeczkę pokonał Jędrzeja Grobelnego. Po 335 minutach bez straty gola młody bramkarz Zielonych musiał wyciągać piłkę z siatki.
Trener Warty Dawid Szulczek głośno protestował przy linii, ale zanim zdążył ochłonąć, Frankowski znów się nie popisał. Zwykłą przebitkę w polu karnym między Kopczyńskim i Diabate potraktował jako faul na piłkarzu Lechii i po obejrzeniu sytuacji na ekranie monitora wskazał na wapno. Czego w tej sytuacji dopatrzył się arbiter, pozostanie jego tajemnicą. W każdym razie Paixao pewnie wykorzystał jedenastkę. Chwilę później Lechia mogła prowadzić nawet 3:0. Po składnej akcji dośrodkowaniu Gajosa w doskonałej sytuacji znalazł się Diabate, ale strzelił w bramkarza Warty.
Od tego momentu Zieloni się przebudzili. Powiedzieć, że zasłużyli na kontaktową bramkę to… nic nie powiedzieć. Trzy okazje miał Zrelak, ale źle przyjmował piłkę w polu karnym. Słowak przegrał też pojedynek z Kuciakiem, kiedy próbował go przelobować. Warta była też groźna przy stałych fragmentach gry. Kilka razy kotłowało się na przedpolu bramkarza gospodarzy, ale nikt z poznańskiej ekipy nie był w stanie skierować piłki do bramki. Najlepszą okazję w pierwszej połowie zmarnował jednak Castaneda. Kuciak, naciskany przez Papeau popełnił błąd przy wybiciu piłki. Znalazła się ona pod nogami Kolumbijczyka, lecz Nalepa w ostatniej chwili wybił futbolówkę, która zmierzała już do bramki. Do przerwy Warta 10 razy strzelała na bramkę Lechii, lecz bez wymiernego efektu.
Po zmianie stron tempo meczu spadło. Lechia starała się kontrolować wydarzenia na boisku i czekała na błąd gości, Warta atakowała z mniejszym animuszem i nie potrafiła sobie wykreować dobrych sytuacji. To gdańszczanie byli bliżsi strzelenia trzeciego gola niż poznaniacy kontaktowego. Lechia ostatecznie zainkasowała trzy punkty, mając swojego bohatera w osobie Flavio Paixao. Antybohaterem okazał się sędzia, którego decyzje miały ogromny wpływ na przebieg tego spotkania. Warta z kolei musi liczyć, że ten ostatni krok w kierunku utrzymania uda się zrobić w czterech ostatnich spotkaniach pozostałych do końca sezonu.