W sobotę rozegrano ostatnią kolejkę piłkarskiej ekstraklasy. Już tydzień temu mistrzowski tytuł zapewnił sobie Lech Poznań. Kolejorz na zakończenie udanego sezonu pokonał przed własną publicznością Zagłębie Lubin 2:1.
Lech jak na mistrza przystało z animuszem ruszył od początku spotkania. Już w 10. minucie były mistrz Polski z Lechem – Jasmin Burić – musiał skapitulować po stałym fragmencie gry. Precyzyjnie piłkę głową odegrał Czerwiński, a Kędziora niemal razem z piłką wpadł do siatki. Pierwsze pół godziny zdecydowanie należało do gospodarzy. Wynik mógł podwyższyć żegnający się z poznańską publicznością Kamiński, lecz w sytuacji sam na sam mocno spudłował.
Lechici szukali w polu karnym Ishaka, który toczył korespondencyjny pojedynek o koronę króla strzelców z napastnikiem Rakowa Ivi Lopezem (obaj przed ostatnią kolejką mieli po 18 goli). Szwed miał jednak dość mocno rozregulowany celownik, a Hiszpan po 12 minutach w meczu z Lechią Gdańsk dołożył kolejne dwa trafienia. Lubinianie w końcu się przebudzili i zaczęli częściej gościć w polu karnym rywali. Dwukrotnie do interwencji van der Harta zmusił Łakomy, ale grający ostatni mecz w barwach Lecha Holender nie dał się zaskoczyć. Bliski wyrównania był Bartolewski, który głową minimalnie przestrzelił. Zagłębie nie wykorzystało swoich szans i straciło drugie gola. Ramirez przytomnie odegrał do Czerwińskiego, a były piłkarz lubińskiego klubu płaskim strzałem pokonał Buricia. Minutę później mogło być 3:0 – jednak Kwekweskiri w sytuacji sam na sam próbował założyć siatkę Buriciowi, lecz Bośniak wyczuł zamiary przeciwnika.
W drugiej połowie tempo spotkania nieco spadło. Nie obyło się bez symbolicznych pożegnań, w szpalerze boisko opuszczali van der Hart i Kamiński, którzy zakończyli przygodę w Lechu. Zagłębie nie rezygnowało ze zdobycia kontaktowego gola i agresywnym pressingiem starało się na rywalu wymusić błędy. I to mu się udało, bowiem polu karnym piłkę stracił Satka i sfaulował Doleżala, a jedenastkę na gola zamienił Chodyna. Mecz się otworzył, obie drużyny dążyły do zmiany wyniku. Po kontrataku i dośrodkowaniu Kędziory Ishak głową uderzył znów niezbyt precyzyjnie. Ostatnie minuty upłynęły w oparach dymu z rac, huku petard i skandowania „mistrz, mistrz Kolejorz”. Niewiele brakowało, by w siódmej minucie doliczonego czasu gry Łakomy doprowadził do wyrównania, lecz Bednarek stanął na wysokości zadania.