Do startu nowego sezonu zostały już tylko godziny. To dobry czas, aby wrócić z cotygodniowymi felietonami o najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Jak poradzą sobie nasi pucharowicze na starcie sezonu? Co z beniaminkami? Kto może być czarnym koniem, a kto tym razem okaże się czarną owcą Ekstraklasy? Zapraszam na parę słów subiektywnej zapowiedzi sezonu 2023/2024!
Mądry Polak przed szkodą?
Przerwa między sezonowa przyniosła dość nieoczekiwane wydarzenia. Otóż żadna spośród drużyn, reprezentujących nas w eliminacjach do europejskich pucharów, nie wyprzedała swoich najlepszych zawodników. Wręcz przeciwnie – dokonano tam dość solidnych wzmocnień, przynajmniej na papierze, a które jak zawsze zweryfikuje boisko. Czyżby nastąpiła zmiana mentalności wśród włodarzy polskich klubów? O tym przekonamy się przy okazji kolejnych okien transferowych. W obecnej sytuacji jeszcze bardziej powinniśmy wspierać te drużyny, aby odniosły sukces w europejskiej kampanii. Wiadomo wszakże, jak niecierpliwi potrafią być polscy włodarze i w przypadku niepowodzeń mogą wywiesić białą flagę i stwierdzić, że taktyka regularnego wzmacniania składu jest do kitu. Taki rozwój klubów może pomóc wszystkim „mniejszym” klubom, bo – chcąc równać w górę – musiałyby same się rozwijać, co ponownie podniosłoby poziom rozgrywek. Typowa sytuacja win-win.
Gdzie kryje się Mistrz Polski?
No dobra, ale przechodząc do meritum – czy wśród TOP 4 poprzedniego sezonu kryje się Mistrz nadchodzącego sezonu? Wydaje mi się, że tak, bo ciężko obecnie wyobrazić sobie scenariusz, gdzie ktoś inny sięga po to trofeum. Osobiście w tym sezonie uważam, że mistrzem zostanie Legia. Podobnie uważają bukmacherzy, którzy widzą w drużynie ze stolicy największego faworyta. Również eksperci stacji Canal +, oferującej mecze Ekstraklasy, są w miarę zgodni w tym temacie. To z kolei było powodem zarzutów, że większość z nich ma przeszłość pro-legijną i zaburza to obiektywizm. Prawda jest jednak taka, że w przypadku takich ankiet nigdy nie dojdzie się stuprocentowej obiektywnej oceny, bo każdy osąd dałoby się obalić. Tak, jak teraz kibice Lecha, Rakowa, czy Pogoni mogą myśleć „ale on pisze głupoty”, identycznie byłaby sytuacja z kibicami Legii, gdybym na Mistrza wytypował któryś z tych klubów. Dlatego ponownie podkreślam, że to moja subiektywna opinia i przewidywanie, a nie koncert życzeń, bo sam się z Legią nie utożsamiam. Podkreślę natomiast, że moich przewidywań byłem mocniej pewny jeszcze niedawno, ale ostatnie ruchy transferowe Lecha, czy Rakowa troszkę ten osąd zachwiały. Czarnym koniem może być również Pogoń, która spośród pucharowiczów ma najmniejszą szansę na fazę grupową. Hipotetycznie, choć to scenariusz rodem z filmów Science Fiction, gdyby 3 pozostałe kluby grały na jesień w Europie, to Portowcy mogliby wietrzyć szanse na ucieczkę w tabeli i (notabene) pogoń za marzeniami o historycznym tytule dla Szczecina.
Kto Czarnym Koniem?
Jeśli zaś rzecz tyczy się pozytywnych zaskoczeń, uciekam się do dwóch klubów – Zagłębia i Piasta. Miedziowi są raczej popularnym kandydatem do tegoż tytułu, przynajmniej tak wynika z opinii, które miałem okazję czytać w mediach społecznościowych. Kadra jak zawsze się tam zgadza, jest jakość. Brakowało jednak zawsze tego czegoś. Czy chodziło o motywację? Możliwe, w końcu nieraz podnoszono argument, że piłkarze mają w Lubinie za dobrze – wysokie pensje, zupełnie niewspółmierne do oczekiwań. Albo inaczej – oczekiwania może zgodne z wypłatą, ale konsekwencje słabszej gry w zasadzie żadne. Po co więc piłkarze mieliby umierać na boisku? Ci bardziej ambitni wybierali lepsze kluby z jeszcze wyższymi ambicjami, a ci dobrzy mieli tu w sam raz. Teraz jednak, mając na za trenera Waldemara Fornalika wszystko może się zmienić. Od początku będzie to jego projekt, bo dołączył w trakcie poprzedniego sezonu. Historii z Gliwic powtarzać nie trzeba – przyszedł w roli strażaka, uratował Ekstraklasę, a potem… napisał historię dla Piasta. Nie oczekuję aż takich fajerwerków, ale miejsce w ścisłej czołówce, pozytywne zaskoczenie sezonu? Jak najbardziej realne! Z Piastunkami z kolei sprawa przedstawia się następująco – ponownie rozegrali świetną wiosnę, Aleksandar Vuković pokazał, że potrafi z piłkarzy wykrzesać potencjał. Prawdziwy test dopiero przed nim i zacznie się on już w weekendowym spotkaniu z Lechem. Otóż Piast miał bardzo nierówne rundy i na jesieni ocierał się w ostatnim latach o strefę spadkową, a błyszczał dopiero na wiosnę. Jeśli Serb sprawi, że Gliwiczanie rozpoczną pierwszą część sezonu z impetem, będę wierzył, że pójdą za ciosem także i w nowym roku!
Trudno być beniaminkiem…
Jak to w Ekstraklasie bywa co roku, pożegnaliśmy 3 drużyny, ale widmo spadku minęło się z perspektywą awansu, którego dokonały: ŁKS, Ruch i Puszcza. O ile Łodzianie mierzyli w awans, to Ruch jako beniaminek pierwszej ligi zapewne liczył w spokojne utrzymanie, a Puszcza chciała po prostu pozostać na zapleczu, bo ich szanse na spadek do II ligi były oceniane wysoko. W teorii więc, te 3 kluby będą mieć bardzo ciężką misję, aby się w najwyższej lidze utrzymać. Idąc jednak po kolei. ŁKS ostatnią przygodę z Ekstraklasą zakończył spektakularnym spadkiem, który był nieunikniony. Grając ofensywnie i miło dla oka można radować przeciętnego widza, ale punktów Łodzianie nie ugrywali, bo lepsi piłkarsko ich zwyczajnie wypunktowywali. Poprzedni sezon na zapleczu pokazał, że ŁKS z trenerem Moskalem ponownie chce grać ofensywną piłkę, ale sam trener nauczył się, że nie musi być to jedyna słuszna taktyka i czasem danie sobie na wstrzymanie może uratować mecz. Tak było choćby w meczu z Wisłą Kraków w rundzie rewanżowej, gdzie najpierw idąc na wymianę ciosów był świetny mecz, ale wynik remisowy. Po przerwie pragmatyczny ŁKS wypunktował rywali i zdobył arcyważne wówczas 3 punkty. Ciekaw jestem, jak taktykę trener Moskal układać będzie na rywali z najwyższej polskiej półki. Ruch przebojem awansował do Ekstraklasy, będąc absolutnym monolitem. Gra drużynowa przyniosła świetne rezultaty mimo braku wielkich indywidualności. Ekstraklasa jednak wymaga, aby od czasu do czasu zagrać poza schematami. Zobaczymy, jak poradzą sobie Chorzowianie z nową rzeczywistością bycia wśród elity krajowej. Skazywana na pożarcie wśród pierwszoligowych rywali Puszcza nie dość, że potrafi odeprzeć ataki, to jeszcze sama wyprowadzała cios za ciosem, co doprowadziło do sensacyjnego awansu. Pozytywne w tej pięknej historii jest to, że chyba na dobre kończy to dywagacje, mające miejsce w przeszłości. Chodzi mi konkretnie o pewne zespoły, dla których awans mógł być kłopotliwy i wygodniej może by było zostać na zapleczu. Parę lat temu nieoczekiwanie z szóstego miejsca po barażach awansował Górnik Łęczna, gdzie nie mieli na to parcia i kolejny rok na zapleczu by nie był powodem nerwowych ruchów. Co prawda w kolejnym sezonie spadli, ale nie podłożyli się specjalnie na koniec, pozwalając innym, „większym”, cieszyć się awansem. Podobnie zrobiła Puszcza i za to należy się szacunek, bo skoro piłkarsko wypadli lepiej, to dlaczego mieliby kłaniać się innym w pas? Awansowali i nawet w przypadku podzielenia losu Górnika, nie będą mogli niczego żałować, a trener Tułacz ma nagrodę za kilka lat świetnie wykonanej pracy w Niepołomicach.
Oszukać przeznaczenie, część kolejna – ostatnia?
Są też w Ekstraklasie kluby, które – wzorem bohaterów słynnego horroru – próbują oszukać swój los, skazujący ich na pożarcie. Od kilku lat skutecznie robiła to Warta. Do tego stopnia, że zaczęto postrzegać ją jako ligowego średniaka, a nie outsidera. Również Stal z większym, czy mniejszym szczęściem odpiera widmo spadku od paru sezonów. Problemy w Śląsku Wrocław również uchodzą płazem. Choć w ich przypadku byłbym paradoksalnie najmniej pewny utrzymania. Zwyczajnie ta historia toczy się bardzo podobnym rytmem do Wisły Kraków, która zbliżała się do strefy spadkowej, ale każdy to w klubie lekceważył, poprzez ratowanie do ostatnich kolejek ligowego bytu, aż do spadku przed rokiem. Wrocławianie ratowali Ekstraklasę do ostatniej kolejki. Kolejnym krokiem w postępującym regresie jest już tylko spadek…
Wróżenie z fusów, czyli przewidywana tabela końcowa
Na koniec wpadłem na pomysł, aby przewidzieć, jak wyglądać będzie tabela końcowa Ekstraklasy w rozpoczynającym się sezonie 2023/24. Oczywiście wszystko dla zabawy i porównania na koniec, jak bardzo moje przewidywania minęły się z prawdą. A tak zapewne będzie, bo niespodzianki są solą tej dyscypliny w ogóle, a w polskim uniwersum zdaje się ten efekt zaskoczenia dział kilkukrotnie mocniej!
Tabela końcowa Ekstraklasy w sezonie 2023/24 autorstwa Piotra Madeja:
1. Legia Warszawa
2. Pogoń Szczecin
3. Lech Poznań
4. Raków Częstochowa
5. Zagłębie Lubin
6. Piast Gliwice
7. Warta Poznań
8. Górnik Zabrze
9. Jagiellonia Białystok
10. Ruch Chorzów
11. Widzew Łódź
12. Cracovia Kraków
13. Korona Kielce
14. Radomiak Radom
15. Stal Mielec
16. Śląsk Wrocław
17. ŁKS Łódź
18. Puszcza Niepołomice
Nie mogę doczekać się – bolesnej zapewne – weryfikacji tychże przedsezonowych osądów. Wam wszystkich za to życzę, aby jak najwięcej meczów w tym sezonie było wartych uwagi i nie brakowało emocji! Zapraszam też do czytania kolejnych tekstów, już bardziej powiązanych z konkretnymi wydarzeniami w danej kolejce Ekstraklasy!