Wyjątkowo gospodarska to była seria gier! Przy okazji były nimi w dużej mierze drużyny, które już trochę czekały na komplet oczek. Takie wyniki sprawiły, że tabela jeszcze mocniej się spłaszczyła! Zapraszam na krótkie podsumowanie 23. kolejki Ekstraklasy w ramach MADEJki, czyli Magazynu Autorskich Dociekań Ekstraklasowej Jakości.
Pracowity VAR w Mielcu
Zanim jednak do meczów 23. kolejki przejdziemy, krótkie podsumowanie meczu zaległego pomiędzy Stalą a ŁKSem, rozegranego w środę. Gospodarze w świetnej formie, goście z dość luźnym podejściem i raczej pogodzeni z losem. Szykował się spektakl ze sporą liczbą sytuacji bramkowych i w zasadzie wszystko się tutaj zgadzało. Skąd więc wynik skromny, bo raptem 1:0. Otóż dość rzadko zdarza się, żeby sędzia anulował dwie, trzy bramki w meczu po użyciu technologii VAR. W środowy wieczór jednak było pod tym względem wyjątkowo. Łącznie licznik nieuznanych bramek zatrzymał się na pięciu – dwóch dla Stali i aż trzech dla Łodzian. Jedyna bramka, strzelona zgodnie z przepisami autorstwa – a kogóż by innego? – Szkurina przesądziła o kolejnym komplecie punktów podopiecznych Kamila Kieresia. Problem z białoruskim napastnikiem był jeden. Otrzymał czwartą żółtą kartkę, przez co pauzować musiał we wczorajszym meczu w Radomiu…
Kolejka gospodarzy? Warta mówi „nie”!
Wyniki tej serii gier ułożyły się wyjątkowo dla gospodarzy, ale jak na złość akurat jedyne zwycięstwo gości padło już w pierwszym piątkowym meczu. Do Krakowa przyjechała Warta i nie była faworytem, to na pewno. Optymizmu można było szukać jedynie w statystyce trenera Szulczka, który w swojej karierze nie przegrał nigdy z Pasami, notując dwa zwycięstwa i dwa remisy. Mecz układał się zgodnie z oczekiwaniami, czyli obserwowaliśmy ataki Cracovii, ale nie były one skuteczne. Decyzja trenera z posadzeniem na ławkę Makucha i graniem jedynie z Kallmanem nie broniła się, chociaż z boiska mogło, a w zasadzie powinno, być inaczej. Fińskiego napastnika z asysty okradł Rakoczy, który chyba sam tylko wie, jak nie wykorzystał doskonałej sytuacji z kilku metrów. Również Benjamin miał dobrą sytuację z dość ostrego kąta, jednak niedawno z identycznej pozycji strzelił jedną z bramek w spotkaniu z Radomiakiem. Jak to często w futbolu bywa, niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Nie inaczej było w Krakowie. Stały fragment gry, zgranie, które zmyliło wszystkich, łącznie z zagrywającym piłkę. Nieudany strzał przeistoczył się w doskonałą asystę, a precyzyjnym strzałem pokonał Madejskiego Prikryl.
Ruch wreszcie z kompletem punktów
Rzadki widok w Ekstraklasie. Jakkolwiek dany zespół nie byłby słaby, to jednak zazwyczaj udawało mu się zwyciężać częściej, niż jeden raz na 22 próby. Ruch do piątkowego wieczoru miał właśnie jedno, jedyne zwycięstwo na koncie. Po zmianie trenera i dobrze przepracowanej przerwie zimowej Ruch zaczął wyglądać solidniej, jednak wciąż miał kłopoty, aby dowozić korzystny wynik do końcowego gwizdka. Dlatego w meczu z Piastem, po uzyskaniu prowadzenia nie chcieli się cofać, tym bardziej, gdy wyczuli, że Gliwiczanie nie mają swojego dnia. Wypunktowali rywali, strzelając trzykrotnie, a dodatkowo marnując jeszcze jeden z dwóch rzutów karnych. Stadion Śląski został więc odczarowany, licznie zgromadzeni kibice nareszcie zobaczyli zwycięstwo swojej drużyny. To również dodatkowy bodziec motywacyjny do dalszej walki, wciąż nic nie jest stracone na 100%! Choć sytuacja niezmiennie jest bardzo, bardzo trudna. Piast z kolei zamienił remisy na porażki i te przegrane mecze ciągną go coraz mocniej w dół tabeli. Krótka więc była radość w Gliwicach po rozjechaniu Rakowa w ćwierćfinale Pucharu Polski. W Chorzowie szybko zeszli na ziemię i lepiej dla nich, aby w najbliższym czasie wygrali mecz, bo spłaszczająca się na dole tabela może wprowadzić sporo nerwowości.
Powrót do zwyciężania
Porażka ubiegłotygodniowa z Widzewem okazała się tylko wypadkiem przy pracy! W ubiegły weekend bowiem Górnik wrócił na swoim stadionie na zwycięską ścieżkę i pokonał nie byle kogo, bo Jagiellonię. Białostoczanie w lidze zacięli się i od trzech kolejek nie mogą wygrać meczu. Sobotnia porażka częściowo zapewne to pokłosie środowej potyczki w Pucharze Polski, gdzie pokonali Koronę dopiero po dogrywce. Zabrzanie są w tym roku w wysokiej formie, bardzo korzystnie wyglądają w formacjach ofensywnych, świetne piłki zagrywa Podolski, a liczby kreują również Kapralik, czy Ennali, któremu udało się w końcu pokonać bramkarza, bo do tej pory stwarzał zagrożenie pod bramką rywali, ale nie dawał drużynie liczb. Zdobyciem kompletu punktów Górnik przybliżył się Legii na 3 punkty, co ciężko interpretować jednoznacznie. Czy Legia aż tak obniżyła loty? Czy to Górnik gra znacznie powyżej oczekiwań? Jaga musi się szybko ocknąć, bo różnice w górze tabeli są minimalne!
Widzew i kontrowersje to zgrana ostatnio para!
We Wrocławiu doszło do spotkania Śląska z Widzewem. Gospodarze chcieli zwyciężyć i wrócić na dobre na pozycję lidera oraz odzyskać przewagę utraconą przez dwie porażki na początku roku. Goście przyjechali do Wrocławia, aby wygrać i zapomnieć o wydarzeniach z Krakowa. Porażka z kontrowersjami w tle mogła zadziałać dwojako – albo motywacyjnie albo właśnie zupełnie podłamać zespół. Pierwsza połowa nie była najwyższych lotów, ale jednak goście częściej strzelali i próbowali szczęścia. Śląsk obudził się po zmianie stron i od razu dość szybko strzelił bramkę. Rzut karny wykorzystał Nahuel Leiva. Ten sam piłkarz pod koniec meczu podwyższył prowadzenie, ale bramka była kontrowersyjna, a jednocześnie ciężka do oceny. Typowa mijanka i zawodnik znajdujący się na granicy spalonego. Tu każda klatka, przesunięta w jedną, czy drugą stronę, zmieniała obraz tej sytuacji. Ostatecznie bramkę uznano, a Widzew ponownie poczuł się skrzywdzony. Stać ich było tylko na bramkę honorową w doliczonym czasie. Dzięki wygranej Wrocławianie ponownie mają przewagę 3 punktów nad Jagiellonią. A już za tydzień wielki, nieoczekiwany hit – właśnie te dwie drużyny zmierzą się w Białymstoku. Wynik tego meczu może mieć kluczowe znaczenie dla losów wyścigu o mistrzostwo w tym sezonie.
Pogoń traci punkty, ale w Warszawie niedosyt
Bardzo potrzebne było Legii zwycięstwo w sobotni wieczór. Przede wszystkim w ligowej tabeli sytuacja staje się nieciekawa, a poza tytułem uciekają także europejskie puchary. Nie mniej istotna była kwestia prestiżu, jakim niewątpliwie byłoby pokonanie Portowców, znajdujących się w tak dobrej formie. Przewagę gospodarze mieli, stwarzali zagrożenie pod bramką Cojocaru. Pogoń potwierdzała przy tym, że nie przez przypadek tak świetnie wyglądają w statystykach traconych bramek na wyjazdach. Dodatkowym problemem była konieczność opuszczenia boiska przez rezerwowego stopera Loncara, w miejsce którego z przymusu na środku obrony grał Leo Borges. Mimo że ostatecznie jeden raz skapitulowała obrona gości, bo bramkę zdobył Wszołek, to zagrali w defensywie świetny mecz, który został też nagrodzony i nadrobiony w przodach. To, co stracili Portowcy, odzyskał duet Grosicki – Koulouris po dwójkowej akcji. W hicie w Warszawie podział punktów, który zdecydowanie bardziej pasuje Pogoni. Wojskowych czeka prestiżowy wyjazd do Łodzi i mecz z Widzewem. Czy to będzie ten mecz, w którym Warszawianie się przełamią? Przekonamy się za tydzień!
Mecz beniaminków z bramką sezonu?
Kto powiedział, że mecz pomiędzy beniaminkami musi być nudny? Z pewnością taki nie był ten ostatni, pomiędzy ŁKSem, a Puszczą. Pięć bramek, w tym jedna prześlicznej urody autorstwa Zapolnika! Świetna przewrotka, bramkarz bez szans! Czy napastnik Puszczy tak chciał? Zapewne decydując się na strzał nie liczył, że siądzie mu tak dobrze, ale w przewrotki to on akurat umie. Pokazał to już kilka lat temu w barwach GKSu Tychy, gdzie również zdobył w ten sposób gola. Bramka w niedzielę nie dała jednak punktów Puszczy, bo przełamał się w tym meczu ŁKS i zdobył komplet oczek po bramce Ramireza z karnego oraz dublecie Balicia. Był to fajny, ciekawy do oglądania mecz, czyli dokładnie taki, jakich teraz oczekuje się od Łodzian. Puszcza mimo zdobycia dwóch bramek wraca do Niepołomic bez punktów, ale z podniesioną głową – szczególnie Kamil Zapolnik może dumnie oglądać skróty swojej bramki. Nie wiem, czy będzie ona golem sezonu, nie lubię tego rozstrzygać, gdy przed nami wiele spotkań, ale wśród kandydatur z pewnością się znajdzie.
Kolejny mecz, kolejne przełamanie (i kontrowersje)
Zagłębie Lubin wygrało mecz! Kolejna seria bez wygranej przełamana w tej kolejce! Dokonali tego Miedziowi przeciw Koronie, która przyjechała do Lubina z bagażem 120 minut w Pucharze Polskim, zakończonym odpadnięciem w ostatnich sekundach dogrywki. Szybka bramka Kurminowskiego niejako ustawiła to spotkanie, ale przewagę w nim mieli goście z Kielc. Nie potrafili goście pokonać jednak Dioudisa, który był świetnie tego dnia dysponowany. Na tyle dobrze, że trafił do jedenastki kolejki. Żeby nie było do końca tak cukierkowo, to Zagłębie popełniło w samej końcówce błąd, skutkujący zdobyciem bramki przez Shikavkę. Ostatecznie VAR cofnął ją przez spalonego, choć rozpatrywany też był tam potencjalny faul, o którym jednak nie było mowy. Jak to jednak jest z tą technologią? Miała ona zapobiec kontrowersjom i sytuacjom spornym, a wprowadza jeszcze więcej zamieszania i zagwozdek dla kibiców…
Raków średniakiem? No chyba nie!
Właściciel Rakowa po blamażu w Gliwicach i porażce 0:3 w Pucharze Polskim nazwał swoją drużynę średniakiem. Już wtedy mówiono, że to na wyrost, przecież ciężko tak nazwać klub, który do końca bił się o wiosnę w Europie, grał w fazie grupowej Ligi Europy, czy wciąż ma niewielką stratę w wyścigu mistrzowskim. Posada trenera Szwargi wisiała na włosku, ale zarówno on, jak i piłkarze zareagowali w najlepszy możliwy sposób i w niedzielę najzwyczajniej w świecie roznieśli Lecha na własnym boisku. Czterobramkowe zwycięstwo to nie najwyższy możliwy wymiar kary, bo poza golami mieli mnóstwo innych sytuacji, których nie wykorzystywali. Oczywiście, można mówić, że to mecz domowy, w których Raków jest świetny, ale no nie brońmy się cieszyć Medalikom i ich kibicom, bo powstali dość nieoczekiwanie, w momencie, gdy większość już spisywała ich na straty. Teraz czeka ich stosunkowo łatwy terminarz, chociaż mecze te będą na wyjeździe, więc wstrzymałbym się z dopisywaniem punktów. Lechici z kolei mają ciężki czas – najpierw porażka po dogrywce z Pogonią we wtorek, teraz blamaż w Częstochowie. Marzyli o podwójnej koronie, a teraz ich pragnienia ograniczają się do jak najlepszego wyniku w lidze. Oj rotują się w górze tabeli kluby – z kolejki na kolejkę zmienia się faworyt do mistrzostwa, pucharów. Można mówić, że liga słaba i takowy będzie też mistrz, ale kurczę – buduje to wszystko taki suspens i emocje, że chwilo trwaj!
Jak wszyscy, to i Radomiak wygrał!
Kolejka przełamań w pełni! Zrobiły to Ruch, ŁKS, Zagłębie, to czemu inaczej miałby zareagować Radomiak? On także przełamał się i wygrał ze Stalą na koniec zmagań 23. serii gier. Czy brak pauzującego za kartki Szkurina był u gości odczuwalny? Niech za najlepszy dowód świadczą statystyki pierwszej połowy, w której goście nie oddali ŻADNEGO strzału na bramkę gospodarzy. Nie że celnego, po prostu ani jeden strzał nie poleciał w kierunku bramki Majchrowicza. Dla porównania – Radomiak oddał takich uderzeń aż 18, a jedno z nich zakończyło się zdobyciem gola przez Vuskovicia. Młodzian udowodnił (nie tylko bramką), że jest bardzo dużym talentem i nieprzypadkowo Tottenham wydał na niego grube pieniądze. Mogło do przerwy być wyższe prowadzenie, ale gospodarze nie wykorzystali szansy z rzutu karnego. To oczywiście musiało się prawem niewykorzystanych szans zemścić i w drugiej połowie w jednej z nielicznych akcji gości wyrównał Matras. Krótko jednak trwała radość na ławce Stali, bo ponownie na prowadzenie wysszedł Radomiak po bramce Rochy. Prowadzenia nie oddali już do końca i przełamali się w lidze, zdobyli komplet oczek, a Stal musiała grać bez Szkurina, aby ponieść pierwszą porażkę w tym roku.