Nie tak Kolejorz wyobrażał sobie początek nowego sezonu w PKO BP Ekstraklasie. Mieli przewagę, mieli dogodne sytuacje, ale zabrakło zimnej krwi i tym samym przy Bułgarskiej byliśmy świadkami pierwszego bezbramkowego remisu w tegorocznych rozgrywkach. Remis cieszy na pewno beniaminka z Radomia, dzięki czemu zapisują pierwszy punkt na swoim koncie.
Podopieczni Macieja Skorży od początku chcieli ruszyć na teoretycznie słabszego personalnie na papierze rywala i już w 4 minucie mieli dobrą sytuację do napoczęcia przeciwnika. Pięknie prostopadle zagrywał do Skórasia, Kamiński lecz jego ofensywne zamiary udaremnił Abramowicz. Chwilę później do siatki trafił niepilnowany Salamon, ale tym razem był na ewidentnym spalonym, co pokazały powtórki. W 23 minucie chyba najlepszą okazję w meczu miał Radomiak. Kapitalnie prostopadłą górną piłkę zagrał Filipe Nascimento, od obrońców urwał się Machado, lecz akcja portugalskiego duetu spaliła na panewce, bo piłka zamiast w bramce zatrzymała się na poprzeczce. Kibice zgromadzeni na Bułgarskiej mogli odetchnąć z ulgą. Niespełna chwilę później znowu z akcją poszli gospodarze i po raz drugi w tym spotkaniu futbolówka zatrzepotała w siatce, ale tym razem to Ishak był na minimalnym spalonym i wynik nie uległ zmian. Chwilę później byliśmy świadkami ataku tercetu Tiba – Ishak – Kamiński. Szwed popisał się sprytem i genialnie zagrał piłkę piętką z pierwszej piłki do młodzieżowca, ale w sytuacji oko w oko z Majchrowiczem górą okazał się bramkarz Radomiaka. Niespełna kwadrans później byliśmy znowu świadkami tego pojedynku, jednak i tym razem górą był golkiper gości. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy szczęście uśmiechnęło się po raz kolejny do piłkarzy z Radomia, gdy piłka po strzale z dystansu Ishaka wylądowała na poprzeczce, co to była za bomba!
Po przerwie nastąpił przestój. Lech nie stwarzał już sobie tak wielu sytuacji, a Radomiak też zbytnio nie pchał się do prowadzenia gry. W 69 minucie jedyną sytuację miał Pedro Tiba, aczkolwiek ta sytuacja zbytnio nie wzruszyła Majchrowicza. Niespełna 10 minut później z groźną kontrą wyruszyli goście, ale to co zrobił Mateusz Radecki, to nawet nie wie sam zainteresowany. Do końca wynik nie uległ zmian i ostatecznie przyjezdni z Radomia mogli cieszyć się z cennego remisu, natomiast ogromny niedosyt można było odczuć po przeciwnej stronie barykady. W następnej kolejce Radomiak u siebie podejmie Legię, a Lech uda się do Zabrza by tam wywieźć korzystny rezultat.