Korona Kielce uległa Jagiellonii Białystok 0:2. Gospodarze jeśli nawet próbowali napsuć krwi faworyzowanemu rywali, to białostoczanie natychmiast karcili rywala. Kolejna porażka w przeciętnym stylu sprawia, że włodarze Korony będą musieli się zastanowić, czy z Gino Lettierim warto wiązać jakąkolwiek przyszłość.
Pierwsze minuty niczego sensownego nie pokazały. Najlepszym zawodnikiem przeciętnego widowiska w I połowie był Bartosz Bida, który sprawił trochę kłopotów defensywie „żółcisto-krwistych”. Skoro nie idzie z gry, to zawsze pozostają stałe fragmenty gry. W jedynym z nich Martin Pospisil zagrał z rzutu rożnego do Ivana Runje, a niepilnowany Chorwat skierował piłkę do bramki przy dalszym słupku. Pytanie, co robił Adnan Kovacević, który powinien pilnować najgroźniejszego zawodnika „Jagi” przy stałych fragmentach gry.
Po zmianie stron Korona ożywiła się i nawet przejęła inicjatywę. W 55. minucie gospodarze powinni wyrównać, ale strzał głową Papadopoulosa przeleciał nad bramką Węglarza, a to była sytuacja podobna do tej, w której Jagiellonia strzeliła bramkę. Niewykorzystana okazja okrutnie się zemściła. Nie popisał się Paweł Sokół, który podał do nieprzygotowanego zawodnika. Andres Rioi, rzeczony nieprzygotowany zawodnik, zapomniał zaasekurować kolegów z drużyny, co skrzętnie wykorzystał Guilherme zabierając piłkę. Brazylijczyk podał do Imaza, który miał na tyle miejsca i czasu, aby strzelić podkręconym strzałem w boczną siatkę bramki Korony. Gino Lettieri był wściekły, co nie może dziwić. Anty-bohaterowie tej akcji mają, delikatnie mówiąc, przechlapane. I to nawet jak na rygor postawiony przez szkoleniowca Korony. Bramka podcięła skrzydła gospodarzom, to bliżej trzeciej bramki była Jagiellonia, aniżeli Korona kontaktowej. Czy można jednak temu się dziwić, skoro Korona w siedmiu kolejkach strzeliła trzy gole? Ba, ostatni celny strzał „żółcisto-krwiści” oddali w meczu z Pogonią Szczecin 2 tygodnie temu! Dramatycznie to wygląda. Posada Gino Letteriego wisi na włosku. Czy zarząd Korony wytrzyma ciśnienie? Jagiellonia zaś może na chwilę pocieszyć się fotelem lidera, ale w niedzielę odbierze te miano ktoś z dwójki Śląsk Wrocław – Pogoń Szczecin. Drużyna Gino Letteriego lub jego następcy po przerwie reprezentacyjnej podejmie na Suzuki Arenie Wisłę Kraków. Białostoczanie zaś podejmą na własnym obiekcie Legię Warszawa i będzie to bez wątpienia hit ósmej serii gier.