Cetnarskiego powrót do żywych.
Mecz o życie i bezpieczny ligowy status. Mecz, który miał być walką dwóch drużyn zaciekle walczących o utrzymanie. Mecz, który miał być… wziął w swoje ręce, a właściwie nogi Mateusz Cetnarski.
Pierwsza połowa to popis tego skreślanego już przez wszystkich piłkarza. Na trzy celne strzały jakie miały miejsce w tej odsłonie dwa oddał Cetnerski. Oba zamienił na gole. Przy bramce z dwudziestej minuty świetną akcję przeprowadził cały zespół Cracovii. Dąbrowski do Deleu, ten dośrodkował do Rakelsa. Następnie ten zgrał do Cetnarskiego i ten ostatni wpakował piłkę do bramki bezradnego Prusaka. W tej sytuacji każdy piłkarz „Pasów” był tam gdzie być powinien. Drugi gol padł w 32 minucie. Podanie Covilo i strzał Cetnarskiego może nie był tak efektowny jak akcja Wisły z wczoraj, ale też jest warta co najmniej kilku powtórek. Łęczna nie grała właściwie nic. Niby nie było najgorzej, a jednak wszystko jakieś niemrawe. Dopiero w doliczonym czasie pierwszej połowy Tomasz Nowak uderzył celnie i mocno w kierunku bramki – niestety dla Łęcznian – Krzysztof Pilarz był na posterunku.
Druga połowa. Nieudolność Górnika. Dobre zawody Deleu i Cetnarskiego. W 60 minucie błąd gospodarzy na własnej połowie na bramkę zamienia duet Rakels – Budziński. Strzelcem gola ten ostatni. Cracovia dowiozła wynik do końca już bez większych komplikacji. Tak fatalnej postawy drużyny Jurija Szatałowa nie spodziewał się nikt. Wolni, zagubieni i przede wszystkim przewidywalni. Gdzie się podziała drużyna sprzed tygodnia? Nie wiadomo, na pewno nie wróciła jeszcze Łęcznej.
Piłkarz meczu, odkrycie meczu, odkurzenie meczu – Mateusz Cetnarski. Nic chyba więcej dodawać nie trzeba. Na plus Górniku tylko Sergiusz Prusak, reszta już czyni kierunek ku pierwszej lidze.